Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2017
Dystans całkowity: | 1926.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 62.13 km |
Więcej statystyk |
Niedziela, 1 października 2017
Kaszuby i Pomorze - cz. 2
Pojechane całkiem całkiem, 172 km. Start w Bytowie, finisz w Koszalinie, a po drodze m. in. Bałtyk i wylegiwanie się na plaży w Darłowie. Że też nie miałem ze sobą parawanu :D
Uzupełnienie relacji i zdjęcia jutro.
----------
No to uzupełniam.
Startuję w Bytowie i zaczynają się górki. O ile poprzedniego dnia podjazdy nie były upierdliwe, o tyle w Bytowie i okolicy już są. Toczę się krajową drogą na zachód, ruch niewielki (w końcu niedziela rano), robię jakieś 3 fotki:
Przystanek pod Bytowem © putin
Droga na zachód od Bytowa © putin
Okolice Bytowa, jeziorko © putin
Za wsią Tuchomie odbijam w prawo i jest w dół, górki się kończą. Opuszczam pagórkowate tereny, pojawia się nadmorska nizina, w końcu jadę w kierunku morza. Docieram w okolice Słupska, samego Grodu Biedronia nie zwiedzam, bo już kiedyś byłem. Zamiast tego wbijam się na drogę krajową Gdańsk-Słupsk-Koszalin-Szczecin i jedzie się źle, duży ciągły ruch i hałas. Niestety te tereny mają niewielką sieć dróg asfaltowowych, więc wyboru specjalnie nie mam. Krajobraz płaski jak na Mazowszu, za to jest wszechogarniająca pustka osadnicza. Na Mazowszu, na Podlasiu czy w Wielkopolsce wszędzie dookoła widać jakieś zabudowania, a pod Słupskiem jest tak:
Pustka pod Słupskiem © putin
Ogólnie całe Pomorze kojarzy mi się z taką pustką osadniczą, opuszczoną i zapomnianą ziemią. Jednak nie ma to jak Mazowsze :)
Coś tam jem przed Sławnem w knajpie, mijam Sławno i odbijam na Darłowo, nad morze. Oto i droga na Darłowo:
Droga na Darłowo © putin
Wreszcie docieram nad morze i wyleguję się na plaży, co kończy się demobilizacją, spadkiem morale i brakiem chęci dalszej jazdy ;)
Darłowo, plaża © putin
W końcu zwlekam się i jadę do Koszalina. Na długim odcinku DDR:
Droga rowerowa pod Koszalinem © putin
Sam wjazd do Koszalina będę jednak wspominał fatalnie. Najpierw trzeba się przebić przez zalesione wzgórza otaczające miasto (czyli upierdliwy podjazd), potem wjazd na drogę krajową bez pobocza, w fatalnym stanie (muldy) i pełną pędzących na złamanie karku spaliniarzy, w tym TIR-ów. Ogólnie moje spostrzeżenie jest takie, że kierowcy na Ziemiach Odzyskanych jeżdżą źle, niebezpiecznie, z ułańską fantazją. Na wschodzie Polski czuję się pod tym względem bezpieczniej.
Przed samym Koszalinem na osłodę długi zjazd i już jestem w mieście. Zdjęć nie mam, bo już było ciemno. Miasto całkiem spoko.
Jeszcze tylko podróż pociągiem i po 4 rano jestem w Wawie. Nie było tak źle :)
Uzupełnienie relacji i zdjęcia jutro.
----------
No to uzupełniam.
Startuję w Bytowie i zaczynają się górki. O ile poprzedniego dnia podjazdy nie były upierdliwe, o tyle w Bytowie i okolicy już są. Toczę się krajową drogą na zachód, ruch niewielki (w końcu niedziela rano), robię jakieś 3 fotki:
Przystanek pod Bytowem © putin
Droga na zachód od Bytowa © putin
Okolice Bytowa, jeziorko © putin
Za wsią Tuchomie odbijam w prawo i jest w dół, górki się kończą. Opuszczam pagórkowate tereny, pojawia się nadmorska nizina, w końcu jadę w kierunku morza. Docieram w okolice Słupska, samego Grodu Biedronia nie zwiedzam, bo już kiedyś byłem. Zamiast tego wbijam się na drogę krajową Gdańsk-Słupsk-Koszalin-Szczecin i jedzie się źle, duży ciągły ruch i hałas. Niestety te tereny mają niewielką sieć dróg asfaltowowych, więc wyboru specjalnie nie mam. Krajobraz płaski jak na Mazowszu, za to jest wszechogarniająca pustka osadnicza. Na Mazowszu, na Podlasiu czy w Wielkopolsce wszędzie dookoła widać jakieś zabudowania, a pod Słupskiem jest tak:
Pustka pod Słupskiem © putin
Ogólnie całe Pomorze kojarzy mi się z taką pustką osadniczą, opuszczoną i zapomnianą ziemią. Jednak nie ma to jak Mazowsze :)
Coś tam jem przed Sławnem w knajpie, mijam Sławno i odbijam na Darłowo, nad morze. Oto i droga na Darłowo:
Droga na Darłowo © putin
Wreszcie docieram nad morze i wyleguję się na plaży, co kończy się demobilizacją, spadkiem morale i brakiem chęci dalszej jazdy ;)
Darłowo, plaża © putin
W końcu zwlekam się i jadę do Koszalina. Na długim odcinku DDR:
Droga rowerowa pod Koszalinem © putin
Sam wjazd do Koszalina będę jednak wspominał fatalnie. Najpierw trzeba się przebić przez zalesione wzgórza otaczające miasto (czyli upierdliwy podjazd), potem wjazd na drogę krajową bez pobocza, w fatalnym stanie (muldy) i pełną pędzących na złamanie karku spaliniarzy, w tym TIR-ów. Ogólnie moje spostrzeżenie jest takie, że kierowcy na Ziemiach Odzyskanych jeżdżą źle, niebezpiecznie, z ułańską fantazją. Na wschodzie Polski czuję się pod tym względem bezpieczniej.
Przed samym Koszalinem na osłodę długi zjazd i już jestem w mieście. Zdjęć nie mam, bo już było ciemno. Miasto całkiem spoko.
Jeszcze tylko podróż pociągiem i po 4 rano jestem w Wawie. Nie było tak źle :)
- DST 172.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze