Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2017
Dystans całkowity: | 1931.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 64.37 km |
Więcej statystyk |
Sobota, 30 września 2017
Kaszuby - cz. 1
Przejechane dzisiaj 142 km. Bardzo ładna liczba. Kiedyś jeździł na moje osiedle autobus 142. Gdy go zlikwidowali, moje życie stało się uboższe, długo nie mogłem pozbierać się po tym ciosie. W końcu stwierdziłem, że mam w dupie autobusy i będę jeździł rowerem.
Dłuższa relacja i zdjęcia w poniedziałek, wtedy edytuję wpis. Teraz tylko napomknę, że zacząłem w Tczewie (do Tczewa pociągiem, który oczywiście miał opóźnienie), a skończyłem w Bytowie, po drodze m. in. Starogard Gdański, Skarszewy i Kościerzyna. To tyle na teraz, w poniedziałek uzupełniam.
----------
Dobra, uzupełniam.
Ruszam z Tczewa, do którego docieram pociągiem z zaledwie 50-minutowym opóźnieniem. Brawo kolej :) Początek wycieczki to nieprzyjemna jazda ruchliwą drogą krajową, ale skoro chciałem po drodze zaliczyć Starogard Gdański, to nie miałem specjalnie innej opcji. No nic, trzeba się przemęczyć.
Mijam Starogard bez zatrzymania, odbijam na Skarszewy i tu zaczyna się przyjemna jazda drogą lokalną. A na rynku w Skarszewach dumnie pręży się... Volkswagen ;)
Skarszewy, rynek © putin
Na Wikipedii czytamy o Skarszewach m. in. to:
W 1991 r. ostatecznie zamknięto linię kolejową do Starogardu Gdańskiego, podobny los spotkał połączenia do Kościerzyny i Pszczółek (2001-2002 r.). Wszystkie linie kolejowe zostały rozebrane.
Tych likwidatorów linii kolejowych to ja bym chętnie rozebrał i puścił na golasa nawet bez skarpetek. Kaczor, rozlicz ich wreszcie, nie miej litości :P
Za Skarszewami zaczynają się Kaszuby i drogowskazy zawierające oprócz nazw polskich również nazwy w miejscowym narzeczu. Średnio mi się to podoba, ale może tubylcom rzeczywiście jest to niezbędne do szczęścia i żyć bez tego nie mogą? Jednak aby było sprawiedliwie, wprowadźmy takie coś również w Warszawie - stacje metra Jemielyn i Natolyn (obok oficjalnego Imielin i Natolin) to brzmiałoby nawet fajnie :) Ale tak na poważnie, to bez sensu, że ktoś kiedyś na takie dwujęzyczne tablice w Polsce pozwolił (chyba SLD rządziło wtedy) - jak się coś raz wprowadzi, to potem ciężko to zlikwidować. Chyba, że linie kolejowe, te "czecia er-pe" likwidowała szybciej, niż Szyszko drzewa ;)
Tablice w narzeczu kaszubskim © putin
W końcu jest Kościerzyna, gdzie pizzą i piwem uzupełniam węglowodany i mikroelementy.
Kościerzyna © putin
Trasa ogólnie przyjemna, trochę podjazdów i zjazdów ale łagodnych, bez przegięć. Tę wyższą część Kaszub ominąłem, będzie na później. Tutaj pofałdowania wygladają cały czas mniej więcej tak:
Krajobraz kaszubski © putin
A potem wjeżdżam w strefę, gdzie letnie huragany wyrządziły ogromne szkody w drzewostanie. Pełno drzew połamanych, pełno pogiętych.
Zniszczony las © putin
W końcu dojeżdżam do Bytowa, kolejnego miasta ze zlikwidowanymi połączeniami kolejowymi. Tam kończę.
Kaczor i Ziobro, powsadzajcie do łagrów tych, co zniszczyli kolej w Polsce, a macie mój głos dozgonnie. Zresztą po co głos, przecież i tak następnych wyborów podobno nie będzie :D
I tym akcentem kończę.
Dłuższa relacja i zdjęcia w poniedziałek, wtedy edytuję wpis. Teraz tylko napomknę, że zacząłem w Tczewie (do Tczewa pociągiem, który oczywiście miał opóźnienie), a skończyłem w Bytowie, po drodze m. in. Starogard Gdański, Skarszewy i Kościerzyna. To tyle na teraz, w poniedziałek uzupełniam.
----------
Dobra, uzupełniam.
Ruszam z Tczewa, do którego docieram pociągiem z zaledwie 50-minutowym opóźnieniem. Brawo kolej :) Początek wycieczki to nieprzyjemna jazda ruchliwą drogą krajową, ale skoro chciałem po drodze zaliczyć Starogard Gdański, to nie miałem specjalnie innej opcji. No nic, trzeba się przemęczyć.
Mijam Starogard bez zatrzymania, odbijam na Skarszewy i tu zaczyna się przyjemna jazda drogą lokalną. A na rynku w Skarszewach dumnie pręży się... Volkswagen ;)
Skarszewy, rynek © putin
Na Wikipedii czytamy o Skarszewach m. in. to:
W 1991 r. ostatecznie zamknięto linię kolejową do Starogardu Gdańskiego, podobny los spotkał połączenia do Kościerzyny i Pszczółek (2001-2002 r.). Wszystkie linie kolejowe zostały rozebrane.
Tych likwidatorów linii kolejowych to ja bym chętnie rozebrał i puścił na golasa nawet bez skarpetek. Kaczor, rozlicz ich wreszcie, nie miej litości :P
Za Skarszewami zaczynają się Kaszuby i drogowskazy zawierające oprócz nazw polskich również nazwy w miejscowym narzeczu. Średnio mi się to podoba, ale może tubylcom rzeczywiście jest to niezbędne do szczęścia i żyć bez tego nie mogą? Jednak aby było sprawiedliwie, wprowadźmy takie coś również w Warszawie - stacje metra Jemielyn i Natolyn (obok oficjalnego Imielin i Natolin) to brzmiałoby nawet fajnie :) Ale tak na poważnie, to bez sensu, że ktoś kiedyś na takie dwujęzyczne tablice w Polsce pozwolił (chyba SLD rządziło wtedy) - jak się coś raz wprowadzi, to potem ciężko to zlikwidować. Chyba, że linie kolejowe, te "czecia er-pe" likwidowała szybciej, niż Szyszko drzewa ;)
Tablice w narzeczu kaszubskim © putin
W końcu jest Kościerzyna, gdzie pizzą i piwem uzupełniam węglowodany i mikroelementy.
Kościerzyna © putin
Trasa ogólnie przyjemna, trochę podjazdów i zjazdów ale łagodnych, bez przegięć. Tę wyższą część Kaszub ominąłem, będzie na później. Tutaj pofałdowania wygladają cały czas mniej więcej tak:
Krajobraz kaszubski © putin
A potem wjeżdżam w strefę, gdzie letnie huragany wyrządziły ogromne szkody w drzewostanie. Pełno drzew połamanych, pełno pogiętych.
Zniszczony las © putin
W końcu dojeżdżam do Bytowa, kolejnego miasta ze zlikwidowanymi połączeniami kolejowymi. Tam kończę.
Kaczor i Ziobro, powsadzajcie do łagrów tych, co zniszczyli kolej w Polsce, a macie mój głos dozgonnie. Zresztą po co głos, przecież i tak następnych wyborów podobno nie będzie :D
I tym akcentem kończę.
- DST 142.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 września 2017
Wielkie miasto uzależnia, jeździsz na własne ryzyko
Dzisiaj skromnie i bez szaleństw, typowa jazda w spalinie (biorąc pod uwagę skład warszawskiego powietrza, modne na BS określenie "jazda w tlenie" byłoby nadużyciem). Dwie czwórki i wystarczy.
Zauważyłem, że ludzie mieszkający w mniejszych miejscowościach zastanawiają się, co to za przyjemność jeździć rowerem po dużym mieście. Cóż, sam też tego nie rozumiem ;) Tak, bywa tak czasem, że człowiek nie rozumie sam siebie, są takie sytuacje. Z jazdą rowerem w warunkach wielkomiejskich jest chyba jak z używkami - jedno i drugie nie ma logicznego sensu, ale silnie uzależnia :) Dlatego zaczynając jeździć rowerem po wielkim mieście, robisz to na własne ryzyko - uzależnienie jest sążniste i ciężko z tym nałogiem potem zerwać.
Jak wielkie miasto, to i wielkomiejska słitfocia musi być:
Warszawskie wieżowce © putin
A wy wolicie do jazdy miasto czy wieś?
Zauważyłem, że ludzie mieszkający w mniejszych miejscowościach zastanawiają się, co to za przyjemność jeździć rowerem po dużym mieście. Cóż, sam też tego nie rozumiem ;) Tak, bywa tak czasem, że człowiek nie rozumie sam siebie, są takie sytuacje. Z jazdą rowerem w warunkach wielkomiejskich jest chyba jak z używkami - jedno i drugie nie ma logicznego sensu, ale silnie uzależnia :) Dlatego zaczynając jeździć rowerem po wielkim mieście, robisz to na własne ryzyko - uzależnienie jest sążniste i ciężko z tym nałogiem potem zerwać.
Jak wielkie miasto, to i wielkomiejska słitfocia musi być:
Warszawskie wieżowce © putin
A wy wolicie do jazdy miasto czy wieś?
- DST 44.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 września 2017
Łuk Triumfalny czyli "o kurwa, ja pierdolę..."
Nie będę zanudzał was opisem, czemu puściłem się rowerem na zachód od Wawy, zamiast na przykład siedzieć za biurkiem lub cisnąc targety, bo i tak nikogo to nie interesuje, nie oszukujmy się :P Ale jak już się puścilem i wyjechałem jakieś 10 km za miasto, to nagle widzę takie coś:
Łuk Triumfalny © putin
Taki wjazd na strzeżone osiedle. Pierwsza moja reakcja: "o kurwa, ja pierdolę...". Wiem, że reakcja mało ambitna i niezbyt wyrafinowana intelektualnie, ale w zetknięciu z wielkością i przepychem tego obiektu poczułem swoją małość i nędzę, dlatego nie byłem w stanie wydusić z siebie czegokolwiek ciekawszego.
Tak dla rzetelności faktograficznej - widok z tego samego miejsca, ale w inną stronę wygląda tak:
Droga © putin
Dobrze, że chociaż za tą bramą triumfalną jest przepych :P
A dalej mijam sobie cebulowe pole:
Cebulowe pole © putin
Uwielbiam cebulę, cebula kojarzy mi się z polskością i to w najbardzie naturalnym bezpretensjonalnym wydaniu :) Cebula jest fajna, a jak ktoś twierdzi inaczej i mówi, że np. sushi czy guacamole jest lepsze (nie mówiąc już o crème brûlée), to znaczy, że jest laikiem i się nie zna.
I dalsza próbka krajobrazu ziem na zachód od Warszawy:
Mazowsze polne © putin
Cóż, miłośnicy podjazdów nie mają tu czego szukać, muszę ich rozczarować. Bardziej to płaskie, niż moja deska do prasowania.
Tak dojeżdżam sobie do Teresina, mając ponad 50 km na liczniku, Teresin to już blisko Sochaczewa, tak sobie to piszę gwoli rzetelności, bo i tak nie zapamiętacie :P
Do Wawy powrót pociągiem, resztę kilometrów z dzisiejszego dnia kręcę już w Wawie.
Spoko dzień :)
Łuk Triumfalny © putin
Taki wjazd na strzeżone osiedle. Pierwsza moja reakcja: "o kurwa, ja pierdolę...". Wiem, że reakcja mało ambitna i niezbyt wyrafinowana intelektualnie, ale w zetknięciu z wielkością i przepychem tego obiektu poczułem swoją małość i nędzę, dlatego nie byłem w stanie wydusić z siebie czegokolwiek ciekawszego.
Tak dla rzetelności faktograficznej - widok z tego samego miejsca, ale w inną stronę wygląda tak:
Droga © putin
Dobrze, że chociaż za tą bramą triumfalną jest przepych :P
A dalej mijam sobie cebulowe pole:
Cebulowe pole © putin
Uwielbiam cebulę, cebula kojarzy mi się z polskością i to w najbardzie naturalnym bezpretensjonalnym wydaniu :) Cebula jest fajna, a jak ktoś twierdzi inaczej i mówi, że np. sushi czy guacamole jest lepsze (nie mówiąc już o crème brûlée), to znaczy, że jest laikiem i się nie zna.
I dalsza próbka krajobrazu ziem na zachód od Warszawy:
Mazowsze polne © putin
Cóż, miłośnicy podjazdów nie mają tu czego szukać, muszę ich rozczarować. Bardziej to płaskie, niż moja deska do prasowania.
Tak dojeżdżam sobie do Teresina, mając ponad 50 km na liczniku, Teresin to już blisko Sochaczewa, tak sobie to piszę gwoli rzetelności, bo i tak nie zapamiętacie :P
Do Wawy powrót pociągiem, resztę kilometrów z dzisiejszego dnia kręcę już w Wawie.
Spoko dzień :)
- DST 70.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 września 2017
Chcę żyć 97 lat, gdyż...
Najpierw fotka, miejmy to już za sobą:
Na Bielanach © putin
Fotka z serii "nic ciekawego", dlatego jak najszybciej chciałem mieć za sobą. Z fotki nic nie wynika, oprócz tego, że pogoda była ładna, a tereny wokół stacji metra Słodowiec (czyli ten sralnik dla psów na zdjęciu) wciąz czekają na zagospodarowanie i chyba nigdy się nie doczekają. Już od czasów głębokiej komuny mówiło się, co to tam nie powstanie, a na razie jest tylko psi sralnik. To znaczy w tym momencie stwierdziłem, że będę odżywiał się zdrowo, dbał o siebie i unikał używek, gdyż chcę żyć 97 lat - bo jak przeżyję 97 lat, to może dożyję, aż ten teren zagospodarują. Na zagospodarowanie klepiska pod Pałacem Kultury za mojego życia nie liczę, musiałbym żyć jakieś 216 lat, chyba nie dam rady ;)
Kilometraż dziś sensowny, 65 km. Sporo nakręciłem wieczorem. Bardzo lubię wieczorne jeżdżenie, gdy ulice już puste, a jest w miarę ciepło. Niedługo będzie zimno, a może też jedna panna mnie usidli i skończy się wolność ;) Korzystam więc, póki mogę i wyciskam jak cytrynę. A może pozostać wolnym ptakiem, jeździć sobie dziarsko rowerem i mieć wszystko gdzieś? Obserwując moich kumpli, którzy ostatnio "się ustatkowali", jak i wspominając swoją własną przeszłość, mocno rozważam to rozwiązanie :) A jak starzy będą cisnąć o wnuki, to zrobię jakiejś dzieciaka i będę płacił alimenty, w końcu żyje się raz :P
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszą notkę :)
Na Bielanach © putin
Fotka z serii "nic ciekawego", dlatego jak najszybciej chciałem mieć za sobą. Z fotki nic nie wynika, oprócz tego, że pogoda była ładna, a tereny wokół stacji metra Słodowiec (czyli ten sralnik dla psów na zdjęciu) wciąz czekają na zagospodarowanie i chyba nigdy się nie doczekają. Już od czasów głębokiej komuny mówiło się, co to tam nie powstanie, a na razie jest tylko psi sralnik. To znaczy w tym momencie stwierdziłem, że będę odżywiał się zdrowo, dbał o siebie i unikał używek, gdyż chcę żyć 97 lat - bo jak przeżyję 97 lat, to może dożyję, aż ten teren zagospodarują. Na zagospodarowanie klepiska pod Pałacem Kultury za mojego życia nie liczę, musiałbym żyć jakieś 216 lat, chyba nie dam rady ;)
Kilometraż dziś sensowny, 65 km. Sporo nakręciłem wieczorem. Bardzo lubię wieczorne jeżdżenie, gdy ulice już puste, a jest w miarę ciepło. Niedługo będzie zimno, a może też jedna panna mnie usidli i skończy się wolność ;) Korzystam więc, póki mogę i wyciskam jak cytrynę. A może pozostać wolnym ptakiem, jeździć sobie dziarsko rowerem i mieć wszystko gdzieś? Obserwując moich kumpli, którzy ostatnio "się ustatkowali", jak i wspominając swoją własną przeszłość, mocno rozważam to rozwiązanie :) A jak starzy będą cisnąć o wnuki, to zrobię jakiejś dzieciaka i będę płacił alimenty, w końcu żyje się raz :P
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszą notkę :)
- DST 65.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 września 2017
Fajny dzionek i słoneczna słitfocia
Są czasem takie dni, że nawet jakby człowiek chciał się do czegoś przypieprzyć, to nie ma specjalnie do czego ;) No dobra, znam takich, co potrafią, zarówno w realu jak i w otmętach internetu, ale w sumie notka nie miała być ani o różnorakich heterach (to te z realu) ani o padalcach o mentalności źle zaprogramowanego bota (to ci z netu). A więc ja, jeśli nie mam się do czego przypieprzyć, to się po prostu nie przypieprzam :) I oto dzisiaj nie przypieprzam się do pogody.
Słońce? Było, cały dzień. Temperatura? Ponad 20 stopni. Deszcz? Ani kropelki. Wiatr? Jakiś tam był, ale bez przesady, bywało gorzej. No to w takich wyjątkowych okolicznościach przyrody, aż wkleję słitfocię ze starówki. Dotąd głównie katowałem czytelników zdjęciami miejsc brzydkich, więc należy się jakaś odmiana :)
Słitofcia z warszawskiej starówki © putin
I dlatego dzisiejszy przebieg dosyć uczciwy. Co prawda jeszcze pod wieczór miałem przejechane tylko 35 km, ale skoro wieczór ciepły, wiatru specjalnie nie było, za to był czas, to sobie dokręciłem. Na DDR-ach wieczorem jeszcze pełno rowerzystów i o dziwo prawie wszyscy oświetleni - moda na bycie cichociemnym tudzież batmanem już chyba mija.
Nawet tuptusie dzisiaj na plus - nie wbiegali pod koła, a przed przekroczeniem DDR ładnie rozglądali się na boki. Normalnie w szoku jestem!
Fajny dzionek jednym słowem :)
Słońce? Było, cały dzień. Temperatura? Ponad 20 stopni. Deszcz? Ani kropelki. Wiatr? Jakiś tam był, ale bez przesady, bywało gorzej. No to w takich wyjątkowych okolicznościach przyrody, aż wkleję słitfocię ze starówki. Dotąd głównie katowałem czytelników zdjęciami miejsc brzydkich, więc należy się jakaś odmiana :)
Słitofcia z warszawskiej starówki © putin
I dlatego dzisiejszy przebieg dosyć uczciwy. Co prawda jeszcze pod wieczór miałem przejechane tylko 35 km, ale skoro wieczór ciepły, wiatru specjalnie nie było, za to był czas, to sobie dokręciłem. Na DDR-ach wieczorem jeszcze pełno rowerzystów i o dziwo prawie wszyscy oświetleni - moda na bycie cichociemnym tudzież batmanem już chyba mija.
Nawet tuptusie dzisiaj na plus - nie wbiegali pod koła, a przed przekroczeniem DDR ładnie rozglądali się na boki. Normalnie w szoku jestem!
Fajny dzionek jednym słowem :)
- DST 63.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 września 2017
Same piątki
Piątki w jakiejś większej ilości widziałem ostatnio w podstawówce. W liceum było już znacznie gorzej (no dobra, z historii miałem regularnie, no i z ruskiego oczywiście), a studia lepiej przemilczmy ;) Dlatego dzisiaj jestem cały dumny z siebie, że przejechałem 55 km, dwie piątki to nie w kij dmuchał. Moim marzeniem są co prawda trzy szóstki, ale to jest jednak poza moim zasięgiem ;)
Podsumujmy dzień dzisiejszy:
Kilometry: 55
Kilometry w deszczu: 0 (wynik rzadki w tym miesiącu)
Kilometry po alko: 0 (tak, da się po Wawie jeździć na trzeźwo, chociaż to trudne)
Przebite dętki: 0
Pouczenia przez policję / straż wiejską / sokistów: 0
Kłótnie ze spalinersami: 0
Kłótnie z tuptusiami: 1
Przejeżdżanie po pasach, na czerwonym itp.: lepiej to przemilczmy :)
I fotka z centrum - raczej nudna kolorystyka, bo też ciężko było dzisiaj o dobre światło.
Warszawa, centrum © putin
Tylko sobie nie myślcie, że ruchu ulicznego nie było - aby uchwycić kadr w miarę wolny od spalinowozów (na zupełnie wolny nawet nie liczyłem), musiałem się trochę naczekać.
A teraz czekam na kolejną odsłonę batalii o sądownictwo, będzie się działo :P
Podsumujmy dzień dzisiejszy:
Kilometry: 55
Kilometry w deszczu: 0 (wynik rzadki w tym miesiącu)
Kilometry po alko: 0 (tak, da się po Wawie jeździć na trzeźwo, chociaż to trudne)
Przebite dętki: 0
Pouczenia przez policję / straż wiejską / sokistów: 0
Kłótnie ze spalinersami: 0
Kłótnie z tuptusiami: 1
Przejeżdżanie po pasach, na czerwonym itp.: lepiej to przemilczmy :)
I fotka z centrum - raczej nudna kolorystyka, bo też ciężko było dzisiaj o dobre światło.
Warszawa, centrum © putin
Tylko sobie nie myślcie, że ruchu ulicznego nie było - aby uchwycić kadr w miarę wolny od spalinowozów (na zupełnie wolny nawet nie liczyłem), musiałem się trochę naczekać.
A teraz czekam na kolejną odsłonę batalii o sądownictwo, będzie się działo :P
- DST 55.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 września 2017
Uczciwa stówcyna
Założyłem sobie, że dzisiaj przejadę stówcynę, no to przejechałem. Niektórzy co prawda uważają, że dystans 99 km jest lepszy, taki bardziej offowy i hipsterski (tak, to do Ciebie, Mors), ale ja jestem człowiekiem starej daty i uważam, że stówcyna to stówcyna :)
Dzień zaczął się już tradycyjnie deszczem, ale przeszło i można było ruszać. Ledwie wyjechałem, a tu patrzę, że jakiś spaliniarczyk ubogacił drogę rowerową na Chomiczówce swoją obecością:
Intruz na DDR © putin
Znam dobrze tę ulicę, tam jest wyłukowanie, ale tak łagodne, że aby wylecieć z trasy, to trzeba stówą zapierdalać. Ale cóż, auto służbowe, a wszyscy wiemy, że auta służbowe służą do zapierdalania. No to gość przebił się przez metalową barierkę i wylądował na DDR, rowerzysty na szczęście żadnego akurat nie było. Ale w internetach i tak można przeczytać, że co tam spalinersi, największe zagrożenie i zakała polskich dróg to rowerzysta przejeżdżający po pasach :P Nie, tablicy rejestracyjnej nie wypikselowałem, po prostu się urwała.
A potem toczę się przez Piastów, Pruszków, Grodzisk i jakieś wioski, wybierając trasę mocno pokręconą - gdybym odpalił Endomondo, to ktoś by mógł pomyśleć, że dolałem wódki do smartfona, bo trasa z linią prostą miała niewiele wspólnego.
Tu fotka z Brwinowa (szału nie ma, miasteczko dosyć zapyziałe)...
Brwinów © putin
...a tutaj głębia naściennych inskrypcji w Grodzisku Mazowieckim:
Grodzisk Mazowiecki - inskrypcje © putin
A krajobraz za Grodziskiem wygląda mniej więcej tak:
Gdzieś na Mazowszu :) © putin
Podobno gdzieś w tej okolicy mają budować nowe wielkie lotnisko. Z tym lotniskiem to jest tak, że zwolennicy obecnej władzy są wielkimi fanami tej inwestycji, a zwolennicy opozycji hejtują ten pomysł na wszystkie możliwe sposoby. Ja jednak nie poddam się stadnym odruchom i nie wypowiem się w tej kwestii, uczciwie przyznając, że się nie znam :)
W końcu dotaczam się do Żyrardowa, kręcąc po mieście i zwiedzając różne jego zakamarki. Potem powrót do Wawy pociągiem. Do stówcyny brakuje jeszcze niecałych 20 km, dokręcam już w Wawie i oto jest stówcyna :)
A na koniec biedroneczka z Żyrardowa:
Biedroneczka z Żyrardowa © putin
I to tyle. Miała być stówcyna, to jest.
Dzień zaczął się już tradycyjnie deszczem, ale przeszło i można było ruszać. Ledwie wyjechałem, a tu patrzę, że jakiś spaliniarczyk ubogacił drogę rowerową na Chomiczówce swoją obecością:
Intruz na DDR © putin
Znam dobrze tę ulicę, tam jest wyłukowanie, ale tak łagodne, że aby wylecieć z trasy, to trzeba stówą zapierdalać. Ale cóż, auto służbowe, a wszyscy wiemy, że auta służbowe służą do zapierdalania. No to gość przebił się przez metalową barierkę i wylądował na DDR, rowerzysty na szczęście żadnego akurat nie było. Ale w internetach i tak można przeczytać, że co tam spalinersi, największe zagrożenie i zakała polskich dróg to rowerzysta przejeżdżający po pasach :P Nie, tablicy rejestracyjnej nie wypikselowałem, po prostu się urwała.
A potem toczę się przez Piastów, Pruszków, Grodzisk i jakieś wioski, wybierając trasę mocno pokręconą - gdybym odpalił Endomondo, to ktoś by mógł pomyśleć, że dolałem wódki do smartfona, bo trasa z linią prostą miała niewiele wspólnego.
Tu fotka z Brwinowa (szału nie ma, miasteczko dosyć zapyziałe)...
Brwinów © putin
...a tutaj głębia naściennych inskrypcji w Grodzisku Mazowieckim:
Grodzisk Mazowiecki - inskrypcje © putin
A krajobraz za Grodziskiem wygląda mniej więcej tak:
Gdzieś na Mazowszu :) © putin
Podobno gdzieś w tej okolicy mają budować nowe wielkie lotnisko. Z tym lotniskiem to jest tak, że zwolennicy obecnej władzy są wielkimi fanami tej inwestycji, a zwolennicy opozycji hejtują ten pomysł na wszystkie możliwe sposoby. Ja jednak nie poddam się stadnym odruchom i nie wypowiem się w tej kwestii, uczciwie przyznając, że się nie znam :)
W końcu dotaczam się do Żyrardowa, kręcąc po mieście i zwiedzając różne jego zakamarki. Potem powrót do Wawy pociągiem. Do stówcyny brakuje jeszcze niecałych 20 km, dokręcam już w Wawie i oto jest stówcyna :)
A na koniec biedroneczka z Żyrardowa:
Biedroneczka z Żyrardowa © putin
I to tyle. Miała być stówcyna, to jest.
- DST 100.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 września 2017
Cały płonę z emocji, bo byłem w Sochaczewie
Tak sobie pomyślałem, że skoro jest sobota, to wypada zrobić stówcynę. Z tym ambitnym założeniem (to znaczy ambitnym dla mnie, bo dla rowerzystów z Elbląga zrobić stówcynę to jak pojechać rowerem po bułki do sklepu) poturlałem się rano w kierunku Sochaczewa. Nie jechałem linią totalnie prostą, lecz kluczyłem między wioskami, żeby więcej kilometrów nabić, bo w linii prostej z Wawy do Socho (tak tubylcy nazywają swój zacny gród) jest zaledwie ok. 50 km.
Po drodze wieś gminna Leszno, w której swojego czasu pomieszkiwał i kopał piłkę niejaki Robert Lewandowski. Tak, ten z repry i Bayernu.
Leszno koło Warszawy © putin
Może w tych ślicznych blokach rosną następcy Lewego?
A oto przystanek autobusowy gdzieś między Kampinosem a Sochaczewem, urzekł mnie swoją nienachalną prostą formą i radosnym żółtym malowaniem:
Przystanek PKS © putin
Sam Sochaczew to miasto tak fascynujące, że aż płonę z emocji, że tam byłem. Zrobiłem 3 fotki, które zapewne nie zapiszą się w annałach fotografii, ale za to oddają moim zdaniem klimat miejsca. Nie dziwię się, że Romeo spiknął się z Julią w Weronie a nie w Sochaczewie, w Sochaczewie to się może spiknąć co najwyżej Seba z Karyną ;)
Sochaczew 1 © putin
Sochaczew 2 © putin
Sochaczew 3 © putin
Z Sochaczewa powrót pociągiem i jazda do domu z Zachodniego na Bielany.
Ale to nie koniec, pojechałem jeszcze na piwo do centrum, a z centrum do domu oczywiście rowerem po trzech piwach. Jazda po trzech piwach jest idealna. Po dwóch piwach jestem jeszcze zbyt trzeźwy, a po czterech zaczynam zdradzać deficyty w zakresie kontroli nad rowerem. Dlatego trzy piwa są optymalne. Ogólnie rowerem po alkoholu jeździ się super i będę ten zwyczaj propagował, mając w dupie opinię osób postronnych :)
A na koniec biedroneczka z Leszna...
Biedroneczka z Leszna © putin
Po drodze wieś gminna Leszno, w której swojego czasu pomieszkiwał i kopał piłkę niejaki Robert Lewandowski. Tak, ten z repry i Bayernu.
Leszno koło Warszawy © putin
Może w tych ślicznych blokach rosną następcy Lewego?
A oto przystanek autobusowy gdzieś między Kampinosem a Sochaczewem, urzekł mnie swoją nienachalną prostą formą i radosnym żółtym malowaniem:
Przystanek PKS © putin
Sam Sochaczew to miasto tak fascynujące, że aż płonę z emocji, że tam byłem. Zrobiłem 3 fotki, które zapewne nie zapiszą się w annałach fotografii, ale za to oddają moim zdaniem klimat miejsca. Nie dziwię się, że Romeo spiknął się z Julią w Weronie a nie w Sochaczewie, w Sochaczewie to się może spiknąć co najwyżej Seba z Karyną ;)
Sochaczew 1 © putin
Sochaczew 2 © putin
Sochaczew 3 © putin
Z Sochaczewa powrót pociągiem i jazda do domu z Zachodniego na Bielany.
Ale to nie koniec, pojechałem jeszcze na piwo do centrum, a z centrum do domu oczywiście rowerem po trzech piwach. Jazda po trzech piwach jest idealna. Po dwóch piwach jestem jeszcze zbyt trzeźwy, a po czterech zaczynam zdradzać deficyty w zakresie kontroli nad rowerem. Dlatego trzy piwa są optymalne. Ogólnie rowerem po alkoholu jeździ się super i będę ten zwyczaj propagował, mając w dupie opinię osób postronnych :)
A na koniec biedroneczka z Leszna...
Biedroneczka z Leszna © putin
- DST 107.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 września 2017
Mężczyzno, nie stawiaj nieznajomej lasce drinka :)
No to podsumujmy dzisiejszy dzień:
1. W miarę uczciwy dystans po Warszawie, bo nie padało, 55 km przejechałem bezdeszczowo, wow! Dopiero wieczorem dokręciłem w lekkim deszczu, bo uznałem, że 60 jest fajniejsze, niż 55 :) A nawet 61 wyszło w końcu. Tylko łańcuch znów trzeba będzie czyścić i smarować - nie ma, że boli, wrzesień to nie bajka, wrzesień ssie po całości :)
2. Zgłodniałem, widzę bar z pierożkami tybetańskimi, nabrałem ochoty, wchodzę. Niestety nie można było płacić kartą, a że miałem mało gotówki, to zamiast dużej porcji musiałem zadowolić się małą. Hej Tybetańczycy, co jest z wami, Chinole wam terminal płatniczy zabrali w ramach represji? Weźcie się ogarnijcie, bo pierożki naprawdę macie dobre i chętnie wrócę. Ale muszę przez was pamiętać o bankomacie :)
3. Gadam sobie z jedną panną na fejsie. Idzie dziś na babski wieczór do klubu z koleżankami, coś tam gadamy o piciu i mówi mi, że się nie wykosztuje, bo będzie piła tylko drinki, co jej faceci postawią w klubie. Naprawdę podziwiam dziewczyny, jedna ogarnięta dziewczyna może sobie wypić kilka drinków zafundowanych przez kilku różnych frajerów i wszystkich potem kolejno spławić. Ej faceci, nie bądźcie takimi frajerami, bo to aż wstyd :P
4. Nie będzie pkt. 4, gdyż opuściła mnie wena. Może tylko tyle, że siedzę w sobie w chałupie, chcąc zaprotestować przeciwko presji społecznej, aby w piątkowy wieczór pójść gdzieś chlać ;) Ale nic straconego, jutro wieczorem jestem już ustawiony i nadrobię.
I jeszcze fotki:
1. Centrum Warszawy, widok na ul. Próżną. Nic szczególnego, ot takie z serii "tu byłem".
Warszawa, ul. Próżna © putin
2. Akcent kibicowski ze Służewca. Sfociłem, bo bardzo lubię trupie czaszki. Uważam, że trupie czaszki są dużo fajniejsze, niż różne kwiatuszki, drzewka i inne tego typu bzdety. Są takie bardziej ludzkie :)
Legia pany! © putin
3. A na koniec oczywiście biedroneczka. Tym razem z Jelonek.
Biedroneczka z Jelonek © putin
I na dziś styknie :)
1. W miarę uczciwy dystans po Warszawie, bo nie padało, 55 km przejechałem bezdeszczowo, wow! Dopiero wieczorem dokręciłem w lekkim deszczu, bo uznałem, że 60 jest fajniejsze, niż 55 :) A nawet 61 wyszło w końcu. Tylko łańcuch znów trzeba będzie czyścić i smarować - nie ma, że boli, wrzesień to nie bajka, wrzesień ssie po całości :)
2. Zgłodniałem, widzę bar z pierożkami tybetańskimi, nabrałem ochoty, wchodzę. Niestety nie można było płacić kartą, a że miałem mało gotówki, to zamiast dużej porcji musiałem zadowolić się małą. Hej Tybetańczycy, co jest z wami, Chinole wam terminal płatniczy zabrali w ramach represji? Weźcie się ogarnijcie, bo pierożki naprawdę macie dobre i chętnie wrócę. Ale muszę przez was pamiętać o bankomacie :)
3. Gadam sobie z jedną panną na fejsie. Idzie dziś na babski wieczór do klubu z koleżankami, coś tam gadamy o piciu i mówi mi, że się nie wykosztuje, bo będzie piła tylko drinki, co jej faceci postawią w klubie. Naprawdę podziwiam dziewczyny, jedna ogarnięta dziewczyna może sobie wypić kilka drinków zafundowanych przez kilku różnych frajerów i wszystkich potem kolejno spławić. Ej faceci, nie bądźcie takimi frajerami, bo to aż wstyd :P
4. Nie będzie pkt. 4, gdyż opuściła mnie wena. Może tylko tyle, że siedzę w sobie w chałupie, chcąc zaprotestować przeciwko presji społecznej, aby w piątkowy wieczór pójść gdzieś chlać ;) Ale nic straconego, jutro wieczorem jestem już ustawiony i nadrobię.
I jeszcze fotki:
1. Centrum Warszawy, widok na ul. Próżną. Nic szczególnego, ot takie z serii "tu byłem".
Warszawa, ul. Próżna © putin
2. Akcent kibicowski ze Służewca. Sfociłem, bo bardzo lubię trupie czaszki. Uważam, że trupie czaszki są dużo fajniejsze, niż różne kwiatuszki, drzewka i inne tego typu bzdety. Są takie bardziej ludzkie :)
Legia pany! © putin
3. A na koniec oczywiście biedroneczka. Tym razem z Jelonek.
Biedroneczka z Jelonek © putin
I na dziś styknie :)
- DST 61.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 września 2017
Chujnia de Janeiro
Tytuł jest nieco z dupy, bo nie miałem lepszego pomysłu. To znaczy tak do końca z dupy to nie jest, bo nawiązuje do dzisiejszej pogody, jedynie to Janeiro jest z dupy, ale "Chujnia de Warszawa" brzmi znacznie mniej atrakcyjnie, czyż nie? Zatem niech już niech będzie to Janeiro.
No to przejdźmy do ad remu. Jak już kiedyś pisałem, jesień wygląda fajnie tylko w piosenkach Zenka Martyniuka.
Lubię, gdy jest jesień,
Żółto-rudy wrzesień,
Wkoło wiatr ponuro łka,
A wesoło śpiewam ja
Kojarzycie, co nie? Każdy kojarzy. Co prawda każda poznana przeze mnie laska twierdzi kategorycznie, że ona to uznaje tylko Eda Sheerana, Dear Straits czy niejaką Indilę, ale prawda jest taka, że i tak Zenka zna każdy :) A więc Zenek lubi, gdy jest jesień. A ja niestety nie lubię, bo znów musiałem pedałować (ooops, teraz powinienem powiedzieć "gejować") w siąpiącym deszczu. Zenek pewnie nie jeździ rowerem, ot co :)
Dla podkreślenia beznadziei dzisiejszego dnia wrzucam zdjęcia z Żoliborza i Bielan :
Warszawa - Żoliborz © putin
Warszawa - Bielany © putin
Gdybyście się zastanawiali, co takiego ciekawego jest na tych zdjęciach i gdzie jest haczyk, to od razu brutalnie rozwieję wasze wątplkiwości - tu nie ma nic ciekawego. Właśnie dlatego wrzuciłem te zdjęcia - chciałem podkreślić beznadzieję dzisiejszego dnia i cały się w tej beznadziei wytarzać :)
Dystans szału nie robi, 42 km. W ostatnie dni było więcej, ale ciężko było dziś znaleźć motywację, taka prawda.
A na koniec kolejna słodka biedroneczka, tym razem z Żoliborza, ulica Rydygiera. Pozdro dla fanów biedronek i innych robaczków :)
Biedroneczka z Żoliborza © putin
No to przejdźmy do ad remu. Jak już kiedyś pisałem, jesień wygląda fajnie tylko w piosenkach Zenka Martyniuka.
Lubię, gdy jest jesień,
Żółto-rudy wrzesień,
Wkoło wiatr ponuro łka,
A wesoło śpiewam ja
Kojarzycie, co nie? Każdy kojarzy. Co prawda każda poznana przeze mnie laska twierdzi kategorycznie, że ona to uznaje tylko Eda Sheerana, Dear Straits czy niejaką Indilę, ale prawda jest taka, że i tak Zenka zna każdy :) A więc Zenek lubi, gdy jest jesień. A ja niestety nie lubię, bo znów musiałem pedałować (ooops, teraz powinienem powiedzieć "gejować") w siąpiącym deszczu. Zenek pewnie nie jeździ rowerem, ot co :)
Dla podkreślenia beznadziei dzisiejszego dnia wrzucam zdjęcia z Żoliborza i Bielan :
Warszawa - Żoliborz © putin
Warszawa - Bielany © putin
Gdybyście się zastanawiali, co takiego ciekawego jest na tych zdjęciach i gdzie jest haczyk, to od razu brutalnie rozwieję wasze wątplkiwości - tu nie ma nic ciekawego. Właśnie dlatego wrzuciłem te zdjęcia - chciałem podkreślić beznadzieję dzisiejszego dnia i cały się w tej beznadziei wytarzać :)
Dystans szału nie robi, 42 km. W ostatnie dni było więcej, ale ciężko było dziś znaleźć motywację, taka prawda.
A na koniec kolejna słodka biedroneczka, tym razem z Żoliborza, ulica Rydygiera. Pozdro dla fanów biedronek i innych robaczków :)
Biedroneczka z Żoliborza © putin
- DST 42.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze