Sobota, 30 września 2017
Kaszuby - cz. 1
Przejechane dzisiaj 142 km. Bardzo ładna liczba. Kiedyś jeździł na moje osiedle autobus 142. Gdy go zlikwidowali, moje życie stało się uboższe, długo nie mogłem pozbierać się po tym ciosie. W końcu stwierdziłem, że mam w dupie autobusy i będę jeździł rowerem.
Dłuższa relacja i zdjęcia w poniedziałek, wtedy edytuję wpis. Teraz tylko napomknę, że zacząłem w Tczewie (do Tczewa pociągiem, który oczywiście miał opóźnienie), a skończyłem w Bytowie, po drodze m. in. Starogard Gdański, Skarszewy i Kościerzyna. To tyle na teraz, w poniedziałek uzupełniam.
----------
Dobra, uzupełniam.
Ruszam z Tczewa, do którego docieram pociągiem z zaledwie 50-minutowym opóźnieniem. Brawo kolej :) Początek wycieczki to nieprzyjemna jazda ruchliwą drogą krajową, ale skoro chciałem po drodze zaliczyć Starogard Gdański, to nie miałem specjalnie innej opcji. No nic, trzeba się przemęczyć.
Mijam Starogard bez zatrzymania, odbijam na Skarszewy i tu zaczyna się przyjemna jazda drogą lokalną. A na rynku w Skarszewach dumnie pręży się... Volkswagen ;)
Skarszewy, rynek © putin
Na Wikipedii czytamy o Skarszewach m. in. to:
W 1991 r. ostatecznie zamknięto linię kolejową do Starogardu Gdańskiego, podobny los spotkał połączenia do Kościerzyny i Pszczółek (2001-2002 r.). Wszystkie linie kolejowe zostały rozebrane.
Tych likwidatorów linii kolejowych to ja bym chętnie rozebrał i puścił na golasa nawet bez skarpetek. Kaczor, rozlicz ich wreszcie, nie miej litości :P
Za Skarszewami zaczynają się Kaszuby i drogowskazy zawierające oprócz nazw polskich również nazwy w miejscowym narzeczu. Średnio mi się to podoba, ale może tubylcom rzeczywiście jest to niezbędne do szczęścia i żyć bez tego nie mogą? Jednak aby było sprawiedliwie, wprowadźmy takie coś również w Warszawie - stacje metra Jemielyn i Natolyn (obok oficjalnego Imielin i Natolin) to brzmiałoby nawet fajnie :) Ale tak na poważnie, to bez sensu, że ktoś kiedyś na takie dwujęzyczne tablice w Polsce pozwolił (chyba SLD rządziło wtedy) - jak się coś raz wprowadzi, to potem ciężko to zlikwidować. Chyba, że linie kolejowe, te "czecia er-pe" likwidowała szybciej, niż Szyszko drzewa ;)
Tablice w narzeczu kaszubskim © putin
W końcu jest Kościerzyna, gdzie pizzą i piwem uzupełniam węglowodany i mikroelementy.
Kościerzyna © putin
Trasa ogólnie przyjemna, trochę podjazdów i zjazdów ale łagodnych, bez przegięć. Tę wyższą część Kaszub ominąłem, będzie na później. Tutaj pofałdowania wygladają cały czas mniej więcej tak:
Krajobraz kaszubski © putin
A potem wjeżdżam w strefę, gdzie letnie huragany wyrządziły ogromne szkody w drzewostanie. Pełno drzew połamanych, pełno pogiętych.
Zniszczony las © putin
W końcu dojeżdżam do Bytowa, kolejnego miasta ze zlikwidowanymi połączeniami kolejowymi. Tam kończę.
Kaczor i Ziobro, powsadzajcie do łagrów tych, co zniszczyli kolej w Polsce, a macie mój głos dozgonnie. Zresztą po co głos, przecież i tak następnych wyborów podobno nie będzie :D
I tym akcentem kończę.
Dłuższa relacja i zdjęcia w poniedziałek, wtedy edytuję wpis. Teraz tylko napomknę, że zacząłem w Tczewie (do Tczewa pociągiem, który oczywiście miał opóźnienie), a skończyłem w Bytowie, po drodze m. in. Starogard Gdański, Skarszewy i Kościerzyna. To tyle na teraz, w poniedziałek uzupełniam.
----------
Dobra, uzupełniam.
Ruszam z Tczewa, do którego docieram pociągiem z zaledwie 50-minutowym opóźnieniem. Brawo kolej :) Początek wycieczki to nieprzyjemna jazda ruchliwą drogą krajową, ale skoro chciałem po drodze zaliczyć Starogard Gdański, to nie miałem specjalnie innej opcji. No nic, trzeba się przemęczyć.
Mijam Starogard bez zatrzymania, odbijam na Skarszewy i tu zaczyna się przyjemna jazda drogą lokalną. A na rynku w Skarszewach dumnie pręży się... Volkswagen ;)
Skarszewy, rynek © putin
Na Wikipedii czytamy o Skarszewach m. in. to:
W 1991 r. ostatecznie zamknięto linię kolejową do Starogardu Gdańskiego, podobny los spotkał połączenia do Kościerzyny i Pszczółek (2001-2002 r.). Wszystkie linie kolejowe zostały rozebrane.
Tych likwidatorów linii kolejowych to ja bym chętnie rozebrał i puścił na golasa nawet bez skarpetek. Kaczor, rozlicz ich wreszcie, nie miej litości :P
Za Skarszewami zaczynają się Kaszuby i drogowskazy zawierające oprócz nazw polskich również nazwy w miejscowym narzeczu. Średnio mi się to podoba, ale może tubylcom rzeczywiście jest to niezbędne do szczęścia i żyć bez tego nie mogą? Jednak aby było sprawiedliwie, wprowadźmy takie coś również w Warszawie - stacje metra Jemielyn i Natolyn (obok oficjalnego Imielin i Natolin) to brzmiałoby nawet fajnie :) Ale tak na poważnie, to bez sensu, że ktoś kiedyś na takie dwujęzyczne tablice w Polsce pozwolił (chyba SLD rządziło wtedy) - jak się coś raz wprowadzi, to potem ciężko to zlikwidować. Chyba, że linie kolejowe, te "czecia er-pe" likwidowała szybciej, niż Szyszko drzewa ;)
Tablice w narzeczu kaszubskim © putin
W końcu jest Kościerzyna, gdzie pizzą i piwem uzupełniam węglowodany i mikroelementy.
Kościerzyna © putin
Trasa ogólnie przyjemna, trochę podjazdów i zjazdów ale łagodnych, bez przegięć. Tę wyższą część Kaszub ominąłem, będzie na później. Tutaj pofałdowania wygladają cały czas mniej więcej tak:
Krajobraz kaszubski © putin
A potem wjeżdżam w strefę, gdzie letnie huragany wyrządziły ogromne szkody w drzewostanie. Pełno drzew połamanych, pełno pogiętych.
Zniszczony las © putin
W końcu dojeżdżam do Bytowa, kolejnego miasta ze zlikwidowanymi połączeniami kolejowymi. Tam kończę.
Kaczor i Ziobro, powsadzajcie do łagrów tych, co zniszczyli kolej w Polsce, a macie mój głos dozgonnie. Zresztą po co głos, przecież i tak następnych wyborów podobno nie będzie :D
I tym akcentem kończę.
- DST 142.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tam jest podział historyczny - południe republikańskie (na nasze - PiS, fuj) kontra północ demokratów (na nasze - PO, fuj). Choć coraz bardziej widać teraz różnice w "pionie". Jak dla mnie USA i PL to dwa nieporównywalne kraje, stąd poleciały te fuje, poza tym, że faktycznie jedna i druga wymieniona partia to... fuje :)
Trollking - 21:28 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Nie - naturalny, polski, genetyczny defekt psychiczny. Nie ma wroga, trzeba znaleźć go wśród swoich :)
Trollking - 20:59 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Pewnie, że się da, ale to dodaje kolorytu życiu codziennemu :) Bliżej mi do bycia człowiekiem z Poznania/Jeleniej Góry (lekkie rozchwianie tożsamości) niż do poczuwania się do bycia Polakiem. Uwielbiam bliskie mi miejsca, nie uwielbiam Polaków, zresztą tak samo jak innych narodowości, bo narodowość to dla mnie jakiś plemienny instynkt, tyle że sztucznie wykreowany. Zresztą nawet niedawno, bo jakieś dwieście lat wstecz :)
Trollking - 20:34 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Gwara poznańska ma bardzo dużo zapożyczeń z języka niemieckiego, podobnie jak śląska. I raczej nikt tu i tam nie ma z tym większego problemu. To paradoks, bo obydwa rejony mają więcej w sobie historycznej polskości niż choćby Dolny Śląsk, czyli kulturowo sztuczny twór w wersji PL. I w moim odbiorze dość ksenofobiczny.
Jako wychowany w Jeleniej Górze pamiętam za gówniarza niemieckie szwargotanie za oknem, bo wracali na "swoje" tereny. Wtedy odbierałem to negatywnie, im byłem starszy tym bardziej rozumiałem ich sentyment do lat młodości.
Kaszubski jest dla mnie kosmosem. Pamiętam, że w Helu byłem w knajpie, gdzie puścili Radio Kaszebe (czy jakoś tak). Hm. Jeśli rozumiałem co dwudzieste słowo to byłem z siebie zadowolony :) Trollking - 19:48 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Jako wychowany w Jeleniej Górze pamiętam za gówniarza niemieckie szwargotanie za oknem, bo wracali na "swoje" tereny. Wtedy odbierałem to negatywnie, im byłem starszy tym bardziej rozumiałem ich sentyment do lat młodości.
Kaszubski jest dla mnie kosmosem. Pamiętam, że w Helu byłem w knajpie, gdzie puścili Radio Kaszebe (czy jakoś tak). Hm. Jeśli rozumiałem co dwudzieste słowo to byłem z siebie zadowolony :) Trollking - 19:48 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Mniejszość niemiecka widać jest lepiej zorganizowana. Mają posła w sejmie, tablice miejscowości, pewnie jakieś dotacje z budżetu. Pogratulować przedstawicielom tej mniejszości, potrafią więcej "ugrać" niż przedstawiciele większych mniejszości :)
paprykarz1983 - 10:48 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Mnie kaszubskie nazwy na tablicach zupełnie nie przeszkadzają. To taki widoczny element "małych ojczyzn" dla ludzi tam mieszkających. Kaszubi mieli przejebane i za hitlerowców - bo Polacy i jak Ruscy weszli -
bo Niemcy i za komuny. Pomimo to zostali przy swojej kaszubskości i chwała im za to. Niech mają tabliczki ze swoimi nazwami, przynajmniej my, przejeżdżając wiemy, że jesteśmy na Kaszubach. To samo na tzw. ścianie wschodniej, gdzie są dwujęzyczne tabliczki. Natomiast na Litwie bardzo raziło mnie pisanie polskich nazwisk po litewsku (patrz: Uniwersytet w Wilnie - rektorzy) i brak polskich nazw miejscowości na tabliczkach. Oni chcą się wyzwolić mentalnie od polskości tych ziem przez wiek, tak jak my w odniesieniu do np. opolszczyzny. Tu kończy się moja tolerancja . Nie będzie niemiec pluł nam w twarz... yurek55 - 09:45 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
bo Niemcy i za komuny. Pomimo to zostali przy swojej kaszubskości i chwała im za to. Niech mają tabliczki ze swoimi nazwami, przynajmniej my, przejeżdżając wiemy, że jesteśmy na Kaszubach. To samo na tzw. ścianie wschodniej, gdzie są dwujęzyczne tabliczki. Natomiast na Litwie bardzo raziło mnie pisanie polskich nazwisk po litewsku (patrz: Uniwersytet w Wilnie - rektorzy) i brak polskich nazw miejscowości na tabliczkach. Oni chcą się wyzwolić mentalnie od polskości tych ziem przez wiek, tak jak my w odniesieniu do np. opolszczyzny. Tu kończy się moja tolerancja . Nie będzie niemiec pluł nam w twarz... yurek55 - 09:45 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Jako, że mieszkam tam gdzie żyje mniejszość białoruska, ukraińska to włączę się do dyskusji :)
Mi osobiście tablice dwujęzyczne podobają się o tyle, że stanowią atrakcję turystyczną. I tak jak byłem w Kościerzynie to przy wjeździe do miasta wiedziałem, że mieszkają tu Kaszubi. Mimo, że nie potrafię przeczytać nazw po kaszubsku i pewnie mieszkańcom też jest to zbędne, bo bez napisów wiedzą jak nazwać miejscowość w swoim języku, to jest to ciekawe. U nas tak jest w gminie Orla, gdzie nazwy są po polsku i białorusku. Ciekawe jest to, że nikt tu nie mówi po białorusku (no chyba, że nauczyciele języka białoruskiego), część mieszkańców mówi za to między sobą w miejscowym dialekcie - mieszanina polski, białoruski, ukraiński. Zgadzam się z Wami, że dotyczy to głównie ludzi starszych, młodzież mówi po polsku.
A jeszcze mamy fajną sprzedawczynię w piekarni. Pani przyjechała z Białorusi i jeszcze słabo mówi po polsku. Część klientów mówi do niej po rosyjsku lub w dialekcie miejscowym. Ciekawie podaje kwotę do zapłaty - odwraca kalkulator cyframi do klienta i mówi wartość po rosyjsku :) Można się poczuć jak na Białorusi :) paprykarz1983 - 08:24 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Mi osobiście tablice dwujęzyczne podobają się o tyle, że stanowią atrakcję turystyczną. I tak jak byłem w Kościerzynie to przy wjeździe do miasta wiedziałem, że mieszkają tu Kaszubi. Mimo, że nie potrafię przeczytać nazw po kaszubsku i pewnie mieszkańcom też jest to zbędne, bo bez napisów wiedzą jak nazwać miejscowość w swoim języku, to jest to ciekawe. U nas tak jest w gminie Orla, gdzie nazwy są po polsku i białorusku. Ciekawe jest to, że nikt tu nie mówi po białorusku (no chyba, że nauczyciele języka białoruskiego), część mieszkańców mówi za to między sobą w miejscowym dialekcie - mieszanina polski, białoruski, ukraiński. Zgadzam się z Wami, że dotyczy to głównie ludzi starszych, młodzież mówi po polsku.
A jeszcze mamy fajną sprzedawczynię w piekarni. Pani przyjechała z Białorusi i jeszcze słabo mówi po polsku. Część klientów mówi do niej po rosyjsku lub w dialekcie miejscowym. Ciekawie podaje kwotę do zapłaty - odwraca kalkulator cyframi do klienta i mówi wartość po rosyjsku :) Można się poczuć jak na Białorusi :) paprykarz1983 - 08:24 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Haha! Często jeżdżę komunikacją miejską w Wejrowie i starsi ludzie z reguły rozmawiają ze sobą po kaszubsku. Młodzież? Do niedawna to był obciach, ostatnimi czasy wraca moda - ostatnio byłem w knajpie w Wejherowie, gdzie przyszły dwie pary ludzi w naszym wieku i gadali piękną kaszubszczyzną. Serce rośnie! :)
A co Ty możesz powiedzieć po dwóch dniach tutaj i może kilku godzinach na prawdziwych Kaszubach, w dodatku przejazdem? :) Jedź sobie na półwysep, jedź na wieś w okolice Kartuz czy Wejherowa i idź pogadaj z ludźmi to zobaczysz jak jest :P Wiem co piszę - pracowałem w tym terenie, dosłownie w terenie, i bywało bardzo często, że on po kaszubsku, ja po polsku. I jakoś się dogadywaliśmy.
A Twoja wypowiedź o polonizacji mentalnej i powierzchniowej skłania mnie jeno, jako kolejny mały kroczek, do podjęcia wreszcie nauki języka przodków :P michuss - 07:45 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
A co Ty możesz powiedzieć po dwóch dniach tutaj i może kilku godzinach na prawdziwych Kaszubach, w dodatku przejazdem? :) Jedź sobie na półwysep, jedź na wieś w okolice Kartuz czy Wejherowa i idź pogadaj z ludźmi to zobaczysz jak jest :P Wiem co piszę - pracowałem w tym terenie, dosłownie w terenie, i bywało bardzo często, że on po kaszubsku, ja po polsku. I jakoś się dogadywaliśmy.
A Twoja wypowiedź o polonizacji mentalnej i powierzchniowej skłania mnie jeno, jako kolejny mały kroczek, do podjęcia wreszcie nauki języka przodków :P michuss - 07:45 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Nie bój żaby, 45 lat komuny nie dało rady to i jakiś śmieszny kaczorek sobie dziób na Kaszubach połamie. Zobaczysz :)
michuss - 07:26 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Jesteś w błędzie co do formy "narzecze" w przypadku kaszubskiego. To jest akurat, zgodnie z opinią autorytetów-językoznawców, najprawdziwszy język, z własną gramatyką i ortografią :) I dobrze, że takie tablice stoją - wreszcie ludzie przestali się tej kaszubszczyzny wstydzić. W latach sześćdziesiątych dzieci w szkołach dostawały w łeb jak odezwały się w tym języku, ale jak widać lata tępienia nie zaszkodziły...
Fajna wyprawa. michuss - 06:59 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Fajna wyprawa. michuss - 06:59 wtorek, 3 października 2017 | linkuj
Bytów "Drutexem - Bytovią" pierwszoligowcem słynny. Ciekawym jak wracałeś skoro kolejowe tory zwinięte?
yurek55 - 20:32 poniedziałek, 2 października 2017 | linkuj
Wyjątkowo się zgodzę co do kolejowego wątku :) Z drugiej strony - na wyrżniętych wąskich (i ne tylko) torach na Pomorzu robi się całkiem sensowne (i asfaltowe!) DDR-ki.
Trollking - 19:24 poniedziałek, 2 października 2017 | linkuj
Niedaleko ode mnie jeżdżą autobusy typu 611... Kilka zniknęło. Cieszę się, że nie miałem pomysłów takich jak Ty :)
Brawo. Relacja zapewne będzie intresting :) Trollking - 20:37 sobota, 30 września 2017 | linkuj
Brawo. Relacja zapewne będzie intresting :) Trollking - 20:37 sobota, 30 września 2017 | linkuj
Wow to czekam na zdjęcia :)) Ja autobusem bardzo okazjonalnie - raz na ruski rok ....
Katana1978 - 19:03 sobota, 30 września 2017 | linkuj
Komentuj