Piątek, 27 października 2017
Deszczberg, Wichurson, Piździnen i Poligonow
I oto do Warszawy nadciągnęli Trzej Królowie z groźnej Północy - Olaf 6. Deszczberg z zimnej Norwegii, Gustaw Ibrahim 3. Wichurson z muzułmańskiej Szwecji oraz Juha 5. Piździnen ze śnieżnej Finlandii. Przybysze szybko opanowali miasto, zaprowadzając swoje bezwzględne rządy i nawet nasz ukochany Naczelnik Państwa Prezes Jarosław Kaczyński nie był w stanie im się przeciwstawić.
Nawiasem mówiąc, uwielbiam słowo "bezwzględny", ta zbitka "zwzgl" jest zajebista - gdybym był policjantem i miał zatrzymanych cudzoziemców na dołku, to z przyjemnością znęcałbym się nad nimi, każąc im wymawiać to słowo i polewając wodą za niepoprawną wymowę. Jestem dobrym chłopakiem, tylko mam dziwne pomysły :P
A wracając do Wichursona i Piździnena... Na początku nic nie zapowiadało tragedii, nawet słońce potrafiło wyjść:
Praga Północ - bloki © putin
Praga Północ - socreal © putin
Potem już różnie. Po drodze osiedle Gocław i ulica Poligonowa. Ulica wciąż czeka na dekomunizację, jej patronem jest sowiecki generał Giennadij Iwanowicz Poligonow. Scenka typowa dla Warszawy - mała stara chacina, a za plecami czai się blokowy stwór.
Ulica Poligonowa © putin
A tu dla odmiany jezioro zwane przez tubylców Balaton :) A w tle coś, co kocham...
Balaton © putin
A tu już peryferyjna dzielnica Wawer i ulice stworzone do jazdy rowerem:
Wawer 1 © putin
Wawer 2 © putin
Na drugim zdjęciu widać, że z pogodą zaczęło dziać się coś niedobrego...
Ale wracając do tych uliczek... Padło tu kiedyś w blogowych komentarzach pytanie, jak to jest kręcić kilometry po Warszawie i czy nie przeszkadza sygnalizacja świetlna, samochody itp. Cóż, jeśli wbijemy się do centrum, to faktycznie jest dramat, ale jeśli dobrze znamy miasto, to można dobrać trasy przez dzielnice peryferyjne, wykorzystując coraz lepsze DDR-y, lokalne uliczki (sieć asfaltowych ulic jest naprawdę gęsta), skróty przez parki, przejazdy rowerowe pod arteriami itd. I wtedy upierdliwość świateł jest minimalna, bo niespecjalnie często na nie trafiamy, a i spalinersi i tuptusie przestają być jakimś dużym problemem.
Skończyłem kręcić w dobrym momencie, bo potem zaczał się ten cały pogodowy szajs. To znaczy zmokłem i zmarzłem jak najbardziej, ale naprawdę mogło być dzisiaj gorzej, a najgorszą ulewę przeczekałem w pociągu wiozącym mnie z Falenicy (takie warszawskie totalne zadupie, ale całkiem przyjemne) do centrum.
Później jeszcze coś tam pokręciłem, wbijając się w lukę między opadami i wyszedł dobry kilometraż. Ale weekend podobno ma być skopany na maksa...
Nawiasem mówiąc, uwielbiam słowo "bezwzględny", ta zbitka "zwzgl" jest zajebista - gdybym był policjantem i miał zatrzymanych cudzoziemców na dołku, to z przyjemnością znęcałbym się nad nimi, każąc im wymawiać to słowo i polewając wodą za niepoprawną wymowę. Jestem dobrym chłopakiem, tylko mam dziwne pomysły :P
A wracając do Wichursona i Piździnena... Na początku nic nie zapowiadało tragedii, nawet słońce potrafiło wyjść:
Praga Północ - bloki © putin
Praga Północ - socreal © putin
Potem już różnie. Po drodze osiedle Gocław i ulica Poligonowa. Ulica wciąż czeka na dekomunizację, jej patronem jest sowiecki generał Giennadij Iwanowicz Poligonow. Scenka typowa dla Warszawy - mała stara chacina, a za plecami czai się blokowy stwór.
Ulica Poligonowa © putin
A tu dla odmiany jezioro zwane przez tubylców Balaton :) A w tle coś, co kocham...
Balaton © putin
A tu już peryferyjna dzielnica Wawer i ulice stworzone do jazdy rowerem:
Wawer 1 © putin
Wawer 2 © putin
Na drugim zdjęciu widać, że z pogodą zaczęło dziać się coś niedobrego...
Ale wracając do tych uliczek... Padło tu kiedyś w blogowych komentarzach pytanie, jak to jest kręcić kilometry po Warszawie i czy nie przeszkadza sygnalizacja świetlna, samochody itp. Cóż, jeśli wbijemy się do centrum, to faktycznie jest dramat, ale jeśli dobrze znamy miasto, to można dobrać trasy przez dzielnice peryferyjne, wykorzystując coraz lepsze DDR-y, lokalne uliczki (sieć asfaltowych ulic jest naprawdę gęsta), skróty przez parki, przejazdy rowerowe pod arteriami itd. I wtedy upierdliwość świateł jest minimalna, bo niespecjalnie często na nie trafiamy, a i spalinersi i tuptusie przestają być jakimś dużym problemem.
Skończyłem kręcić w dobrym momencie, bo potem zaczał się ten cały pogodowy szajs. To znaczy zmokłem i zmarzłem jak najbardziej, ale naprawdę mogło być dzisiaj gorzej, a najgorszą ulewę przeczekałem w pociągu wiozącym mnie z Falenicy (takie warszawskie totalne zadupie, ale całkiem przyjemne) do centrum.
Później jeszcze coś tam pokręciłem, wbijając się w lukę między opadami i wyszedł dobry kilometraż. Ale weekend podobno ma być skopany na maksa...
- DST 71.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dalem sie nabrac, tak wiarygodnie to napisales :)
paprykarz1983 - 11:28 sobota, 28 października 2017 | linkuj
Ja nie umiem, tak jak Ty, wykrzesać w sobie entuzjazmu do jeżdżenia po Warszawie.
yurek55 - 21:40 piątek, 27 października 2017 | linkuj
Z kolei ja uwielbiam słowo "przeżółkły". Daj to do wypowiedzenia obcokrajowcowi i masz spokojnie pół godziny z głowy na wygaszanie wybuchów śmiechu :)
Ci Twoi tytułowi koledzy występują też na zachodzie PL (prócz Poligonowa). Gnoje jedne. Trollking - 20:55 piątek, 27 października 2017 | linkuj
Ci Twoi tytułowi koledzy występują też na zachodzie PL (prócz Poligonowa). Gnoje jedne. Trollking - 20:55 piątek, 27 października 2017 | linkuj
A ja myślałem, że ul. Poligonowa to od słowa poligon, a nie od nazwiska, wtedy dekomunizacja nie byłaby potrzebna :) W Hajnówce pozmieniano na wiosnę nazwy kilku ulic, a google mapy dalej nazywają je "po staremu"
paprykarz1983 - 20:22 piątek, 27 października 2017 | linkuj
Komentuj