Informacje

  • Wszystkie kilometry: 7424.00 km
  • Km w terenie: mało
  • Czas na rowerze: zbyt długi
  • Prędkość średnia: żenująca
  • Przebite dętki: 8
  • Wypity alkohol: za dużo
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy putin.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 27 października 2017

Deszczberg, Wichurson, Piździnen i Poligonow

I oto do Warszawy nadciągnęli Trzej Królowie z groźnej Północy - Olaf 6. Deszczberg z zimnej Norwegii, Gustaw Ibrahim 3. Wichurson z muzułmańskiej Szwecji oraz Juha 5. Piździnen ze śnieżnej Finlandii. Przybysze szybko opanowali miasto, zaprowadzając swoje bezwzględne rządy i nawet nasz ukochany Naczelnik Państwa Prezes Jarosław Kaczyński nie był w stanie im się przeciwstawić.

Nawiasem mówiąc, uwielbiam słowo "bezwzględny", ta zbitka "zwzgl" jest zajebista - gdybym był policjantem i miał zatrzymanych cudzoziemców na dołku, to z przyjemnością znęcałbym się nad nimi, każąc im wymawiać to słowo i polewając wodą za niepoprawną wymowę. Jestem dobrym chłopakiem, tylko mam dziwne pomysły :P

A wracając do Wichursona i Piździnena... Na początku nic nie zapowiadało tragedii, nawet słońce potrafiło wyjść:

Praga Północ - bloki
Praga Północ - bloki © putin

Praga Północ - socreal
Praga Północ - socreal © putin

Potem już różnie. Po drodze osiedle Gocław i ulica Poligonowa. Ulica wciąż czeka na dekomunizację, jej patronem jest sowiecki generał Giennadij Iwanowicz Poligonow. Scenka typowa dla Warszawy - mała stara chacina, a za plecami czai się blokowy stwór.

Ulica Poligonowa
Ulica Poligonowa © putin

A tu dla odmiany jezioro zwane przez tubylców Balaton :) A w tle coś, co kocham...

Balaton
Balaton © putin

A tu już peryferyjna dzielnica Wawer i ulice stworzone do jazdy rowerem:

Wawer 1
Wawer 1 © putin

Wawer 2
Wawer 2 © putin

Na drugim zdjęciu widać, że z pogodą zaczęło dziać się coś niedobrego...

Ale wracając do tych uliczek... Padło tu kiedyś w blogowych komentarzach pytanie, jak to jest kręcić kilometry po Warszawie i czy nie przeszkadza sygnalizacja świetlna, samochody itp. Cóż, jeśli wbijemy się do centrum, to faktycznie jest dramat, ale jeśli dobrze znamy miasto, to można dobrać trasy przez dzielnice peryferyjne, wykorzystując coraz lepsze DDR-y, lokalne uliczki (sieć asfaltowych ulic jest naprawdę gęsta), skróty przez parki, przejazdy rowerowe pod arteriami itd. I wtedy upierdliwość świateł jest minimalna, bo niespecjalnie często na nie trafiamy, a i spalinersi i tuptusie przestają być jakimś dużym problemem.

Skończyłem kręcić w dobrym momencie, bo potem zaczał się ten cały pogodowy szajs. To znaczy zmokłem i zmarzłem jak najbardziej, ale naprawdę mogło być dzisiaj gorzej, a najgorszą ulewę przeczekałem w pociągu wiozącym mnie z Falenicy (takie warszawskie totalne zadupie, ale całkiem przyjemne) do centrum.

Później jeszcze coś tam pokręciłem, wbijając się w lukę między opadami i wyszedł dobry kilometraż. Ale weekend podobno ma być skopany na maksa...
  • DST 71.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 26 października 2017

Kompost, benzyna i spalona folia

Dzisiejszy wpis będzie o smrodzie. 

Część z was zastanawia się pewnie, czemu rzadko wypuszczam się rowerem poza Warszawę (nie licząc oczywiście dalszych wypraw typu zaliczanie gmin). No to wyjaśniam. Z domu na Bielanach mogę jechać na 4 strony świata:

1. Na Żoliborz i dalej do centrum - szerokim wygodnym DDR-em lub niezbyt upierdliwymi ulicami
2. Na Bemowo - szerokim wygodnym DDR-em
3. Na Tarchomin - szerokim wygodnym DDR-em
4. Poza Warszawę (do granicy miasta mam od siebie jakieś 4 km) - wąskimi ulicami o ogromnym natężeniu ruchu lub leśnymi drogami (piach i błoto)

A jeśli jednak się uprę i pojadę w stronę granic miasta wąskimi drogami wśród autobusów i ciężarówek (w tym cystern paliwowych i śmieciarek), to mogę z bliska podziwiać wysypisko śmieci, przepompownię paliw, słupy wysokiego napięcia i tereny przemysłowe. A, jeszcze największy w Warszawie cmentarz. Na terenie wysypiska działa kompostownia, roztaczając na całą okolicę charakterystyczny fetor. W pobliżu przepompowni paliw zapach kompostu miesza się z zapachem benzyny, tworząc niezwykle wyrafinowaną mieszankę. A widoki takie:

Romantyczne obrzeża Warszawy
Romantyczne obrzeża Warszawy © putin

No to chyba się nie dziwicie, że nie chcę tam jeździć?

W pobliskim miasteczku Łomianki oczywiście też brzydko, za to ciekawostka nazewnicza:

Łomianki
Łomianki © putin

Ale krajobrazowo oczywiście chujówka. Ogólnie te podwarszawskie miejscowości są w większości brzydkie, bezkształtne, rozjechane przez samochody. Ciekawa jest struktura zaludnienia - oprócz podmiejskich osiedli zasiedlonych przez napływ z Warszawy (ewentualnie spod Lublina i Kielc) i trafiającycych się gdzie niegdzie rezydencji bogaczy są też liczne bieda-domy zamieszkałe przez zasiedziałych autochtonów. A w bieda-domach pali się często najgorszym syfem, dzisiaj na przykład powdychałem sobie słodkawego dymu, jakaś spalona folia, guma, styropian, no taka sytuacja. Aż mi się niedobrze zrobiło, chociaż przesadnie wrażliwy nie jestem.

Za to ucieczka z Łomianek do Warszawy całkiem przyjemna, przez las i nawet nie za dużo błota:

Las na Młocinach
Las na Młocinach © putin

Podziwiając zapachy sfermentowanego kompostu, benzyny wysokooktanowej i spalonej folii stwierdziłem, że jednak w Warszawie nie jest źle.

Czy to znaczy, że pod Warszawą nie da sie jeździć? Oczywiście, że się da - niestety niekoniecznie w moich okolicach. Chyba, że ktoś uwielbia jeździć po lesie, niedaleko jest Puszcza Kampinoska, ja tam wolę asfalty.

No cóż, jutro znowu pojeżdżę wśród warszawskich bloków :)

I tak połowę dzisiejszego przebiegu zrobiłem w Wawie, więcej bym poza Wawą nie wytrzymał...
  • DST 50.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 października 2017

Chyba przerzucę się na pejczykowanie

Dzień totalnie dziwny. W ciągu dnia temperatura 7 stopni, zmokłem, zmarzłem (bo po co założyć czapkę, skoro można bez czapki?), ogólnie chujnia, wydusiłem nieco ponad 30 km i na tym bym poprzestał. A wieczorem nie dość, że przestało padać, to jeszcze temperatura ni z gruchy ni z pietruchy wzrosła sobie nagle do 12 stopni. Grzechem było nie dokręcić. Ogólnie rowerzystów na mieście mało, pogoda dla masochistów i zapaleńców. Zimno jest OK, można się cieplej ubrać i tyle (chyba czas w końcu poszukać tej cholernej czapki), ale jak wciąż będzie lało z nieba, to chyba porzucę masochizm rowerowy i przerzucę się na pejczykowanie :P

A teraz fotki oddające piękno dnia dzisiejszego:

1. Plac Łilsona (koniecznie przez "ł"!)
2. Bloczki i biurowce koło Dworca Gdańskiego - kiedyś była tu zajezdnia autobusowa
3. Uniwerek

Plac Łilsona
Plac Łilsona © putin

Koło Dworca Gdańskiego
Koło Dworca Gdańskiego © putin

Uniwerek
Uniwerek © putin

Uniwerek ukończyłem osobiście, ale z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że ważniejsze od edukacji są spryt, agresja i siła mięśni, edukacja jest przereklamowana. I tym pesymistycznym akcentem kończę. A wiecie, że kiedyś byłem inteligentem i czytałem książki? Serio ;)

  • DST 50.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 października 2017

Wtorek - dzień przypomnień

Przyszedł dzień przypomnień. Przypomniałem sobie, że istnieje coś takiego, jak ciepły płaszcz. Przypomniałem sobie, że trzeba będzie niedługo przeprosić się z czapką i rękawiczkami. Przypomniałem sobie, że ciepła kawa może smakować lepiej, niż zimne piwo. Ot taki dzień. 

Kilometry za dnia przejechane siłą woli. Kilometry po zmroku przejechane z przyjemnością, bo gdy nastaną ciemności, nie widać szarugi, a światła miasta są bardzo przyjemne, przynajmniej dla mnie.

A, oczywiście bloki:

Bloki na Bemowie
Bloki na Bemowie © putin

I tych powinno być jak najwięcej. Rośnij nam w górę Warszawo, prężna azjatycka metropolio! :P
  • DST 61.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 października 2017

Piękny nastrojowy dzień

Aby zacząć z wysokiego "c", wrzucę fotkę oddającą wspaniały nastrój dzisiejszego dnia:

Saska Kępa, bloki
Saska Kępa, bloki © putin

W tych to niezwykłych okolicznościach przyrody ukręciłem 52 km, zaspokajając swoje masochistyczne skłonności - jedni lubią kajdanki i pejczykowanie, a inni jeżdżą jesienią rowerem ;)

Napisałbym jeszcze coś, ale mi się nie chce :P
  • DST 52.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 października 2017

Wyrwałem się z Warszawy! :)

Stał się cud, zamiast nabijać kilometry po Wawie wśród bloków, wyrwałem się z miasta :) Jak do tego doszło, nie wiem... Samo jakoś tak wyszło.

Najpierw ruszyłam dziarsko przez Most Północny na Tarchomin i Nowodwory (czyli piękne i rozległe blokowisko), kontemplując śliczne krajobrazy:

Tarchomin, blok
Tarchomin, blok © putin

Stoją bloczki kolorowe
Stoją bloczki kolorowe © putin

Niestety wszystko, co piękne, kiedyś się kończy. Tak więc skończyły się bloki, z czasem skończyła się też Warszawa.

Warszawa się kończy
Warszawa się kończy © putin

Tuż za granicami miasta trafiam na uroczą stację transformatorową ubogaconą akcentem kibicowskim na cześć naszej ukochanej drużyny, więc aż korciło, żeby sfocić.

Legia rządzi
Legia rządzi © putin

Dalej jadę na Nowy Dwór Mazowiecki, który jest tak brzydki i siermiężny, że zrobiłem tylko jedno zdjęcie - gdybym pokazał większą ilość zdjęć stamtąd, byłoby to znęcanie się, a nic mi złego nie zrobiliście, więc nie widzę powodu, aby się nad wami znęcać.

Nowy Dwór Mazowiecki
Nowy Dwór Mazowiecki © putin

Ten widoczek i tak jest mało tragiczny, są znacznie gorsze.

Z Nowego Dworu jadę najpierw na Pomiechówek (tam przerwa na obiad i browara), a potem ląduję w okolicach Nasielska. Po drodze jeszcze szeroko rozlana Narew...

Narew
Narew © putin

...oraz niezwykle interesujący przystanek PKS ;)

Przepiękny przystanek
Przepiękny przystanek © putin

Ze stacji Studzianki Nowe (kolejowi puryści oczywiście zaraz poprawią, że to nie stacja, tylko przystanek kolejowy) wracam pociągiem do Warszawy, jadąc na gapę, bo nie znalazł się nikt, kto byłby skłonny sprzedać mi bilet.

W samej Warszawie nabijam jeszcze sporo kilometrów i myślałem nawet o tym, żeby zrobić stówcynę, ale jakoś mi się nie chciało, pogoda nie nastrajała.

Dzień ogólnie OK, poza Warszawą też istnieje jakieś życie ;) Tylko bloków stanowczo za mało :P
  • DST 86.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 października 2017

Sobotni smuteczeg

Smuteczeg totalny. Jeżdżone było tylko w pierwszej części dnia (później nie miałem czasu), okoliczności przyrody chujowe (gdybym napisał, że nieciekawe, nie oddałbym tego, co chcę oddać), pod koniec spadł deszcz i zmokłem. Tak wyglądały warszawskie DDR-y:

DDR przy Wisłostradzie 1
DDR przy Wisłostradzie 1 © putin

DDR przy Wisłostradzie 2
DDR przy Wisłostradzie 2 © putin

DDR przy Trasie Łazienkowskiej
DDR przy Trasie Łazienkowskiej © putin

No ale przynajmniej gładki asfalcik, teraz to porządnie budują, nie to co ten szajs kiedyś...

Na dobicie ponure domy z ulicy Czerniakowskiej w kolorystyce sraczkowatej:

Domki przy Czerniakowskiej
Domki przy Czerniakowskiej © putin

I tak sobie ta sobota minęła, co tu więcej dodać...
  • DST 50.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 października 2017

Wpis odfajkowany na 69

Ten wpis postanowiłem odfajkować, gdyż każdy ma chwilę słabości, więc ograniczę swoją pisaninę do stwierdzenia, że wczoraj ukręciłem uczciwe 69 km. Co prawda zastanawiałem się, czy nie dokręcić do 70, ale chyba wiele osób mi przyzna, że 69 jest zdecydowanie fajniejsze i kojarzy się bardzo przyjemnie.

Ale żeby nie było wpisowej lipy totalnej, to wrzucam zdjęcia - najpierw nowe bloki na Żoliborzu, potem zabytkowy tramwaj w centrum, a następnie to już eksploracja brzydoty i prozy życia mojego miasta.

Żoliborz, nowe bloki
Żoliborz, nowe bloki © putin

Stary tramwaj
Stary tramwaj © putin

Wola na ponuro
Wola na ponuro © putin

Przecudne bloki na Jelonkach
Przecudne bloki na Jelonkach © putin

Czemu tak? Bo nie chodzi mi o piękno, chodzi mi o autentyzm. Autentyzm to wartość najwyższa.

I na tym kończę, wpis uznaję za odfajkowany.
  • DST 69.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 października 2017

Ciemność widzę

Dzisiaj nadszedł ten dzień, że więcej kilometrów przejechałem w ciemności przy świetle sztucznym, niż przy świetle słonecznym. Dni coraz krótsze, a ja coraz bardziej lubię wieczorno-nocne jeżdżenie. Zero wiatru, minimalny ruch, sama przyjemność. No dobra, jeden nieuważny spaliniarz prawie by mnie potrącił koło 22, ale nie potrącił, więc luz. Może najebany był, zdarza się najlepszym.

Ale fotka zrobiona za dnia, ulica Górczewska na Woli i oczywiście prześliczne bloki w delikatnej smogowej mgiełce. Esencja Warszawy.

Warszawa, Górczewska
Warszawa, Górczewska © putin

Mam nadzieję, że jutro znowu będzie chemiczne powietrze. Już nie mogę się doczekać!
  • DST 65.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 października 2017

Lemingrad i chemiczne powietrze

Dzisiaj było pojechane konkretnie jak na przejażdżki po mieście. Wczoraj wrzuciłem na luz, ale dzisiaj już nie mogłem odpuścić, bo w końcu jeździ się dla statystyk :)

Zapowiadali, że będzie dzisiaj w Wawie smog. I faktycznie był, śliczna smogowa mgiełka była widoczna aż nadto. A że ja lubię jazdę w pyłach i w spalinie, nie mogłem sobie odmówić przyjemności jeżdżenia.Ja się czuję nieswojo na terenach wiejskich i leśnych - od braku pyłów i spalin w powietrzu boli mnie głowa i odczuwam niepokój. Dopiero sztachnięcie się chemicznym powietrzem daje ulgę i ukojenie.

Na dobry początek jakieś kamieniczki z Placu Unii Lubelskiej. Na szczęście nie Unii Europejskiej, jak już to Euroazjatycka Unia Gospodarcza jest fajniejsza. Ogólnie moim marzeniem jest zaryglowanie granicy z Niemcami i otwarcie granicy z Rosją i Białorusią :P No ale wracając do kamieniczek...

Plac Unii Lubelskiej
Plac Unii Lubelskiej © putin

No a teraz Lemingrad. Lemingrad to nieformalna nazwa osiedla Miasteczko Wilanów. Osiedle zamieszkują bowiem tzw. lemingi. Cechy charakterystyczne przeciętnego mieszkańca Lemingradu: ślepe uwielbienie dla PO i Nowoczesnej, niechęć i pogarda dla tradycyjnej polskości, kult Unii Europejskiej, kredyt we frankach. Muszę jednak przyznać, że w sferze powierzchownej leming to człowiek na poziomie - pracowałem kiedyś w branży windykacyjnej i jak lemingi zalegały ze spłatą kredytu, to bardzo przyjemnie się ich windykowało. Pełna kulturka. Przeciwieństwem leminga jest tzw. moher, ślepo wielbiący PiS i kościół katolicki, nienawidzący zarówno Unii jak i Rosji (za tę rusofobię ogromy minus!), ale moherom podosrywam w innej notce, dziś byłem w Lemingradzie, więc dosrywam lemingom, mohery muszą poczekać. Moherom to może nawet bardziej podosrywam, bo moja dawna teściowa była moherem i moja być może przyszła teściowa również nim jest, więc nasakra totalna :)

No a wracając do lemingów i Lemingradu, to wciąż jest w budowie, więc 2 foty - czegoś, co już stoi i czegoś, co dopiero się buduje. Cieszę się, że powstają wciąż nowe bloki, bloków powinno być jak najwięcej. Choć w Lemingradzie bloki są niskie, trochę szkoda. Bloki powinny być wielkie, budzić grozę i strach swoją wielkością i przepychem. W Moskwie to budują konkretnie, w Moskwie nie pierdolą się w tańcu. A w Lemingradzie skromnie:

Lemingrad 1
Lemingrad 1 © putin

Lemingrad 2
Lemingrad 2 © putin

I tu zakończę notkę, bo teoretycznie powinna być w tym miejscu jakaś puenta, ale nie chce mi się jej wymyślać :P

PS. Dzień totalnie bezkonfliktowy, zero scysji ze spaliniarzami, tuptusiami i kierowcami autobusów miejskich. Jak na 71 km po Wawie, to sam się dziwię, że tak spokojnie poszło. To chyba ten smog wszystkich ukoił...
  • DST 71.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl