Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2017
Dystans całkowity: | 1731.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 57.70 km |
Więcej statystyk |
Piątek, 10 listopada 2017
Dzień leszcza, a tu miesięcznica
Dzisiaj to normalnie jeździłem jak jakiś leszcz barowy - ale i pogoda barowa, to wolno mi ;) Nie będzie nawet zdjęcia, bo znudziło mi się fotocenie z cyklu "jesienny smuteczeg", taka prawda. Miałem dokręcić wieczorem do 50 km, to spadł sobie radośnie deszcz i zostało 33. Czyli jazda na tróję.
A myślałem, że uczczę Miesięcznicę Smoleńską jakimś sensownym kilometrażem :P Cóż, nie wyszło...
A myślałem, że uczczę Miesięcznicę Smoleńską jakimś sensownym kilometrażem :P Cóż, nie wyszło...
- DST 33.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 listopada 2017
Dzień jak pasztet kaliski
Ten dzień po prostu był, zaistniał, minął. W aspekcie rowerowym nie odznaczył się dosłownie niczym. Coś tam ujechałem, ale już mi się nawet do pięćdziesiątki nie chciało dokręcać, olałem temat. Ale smutny listopad ma swoje zalety - ćwiczy charakter. W maju to każdy głupi potrafi jeździć ;)
Dla ubogacenia wpisu dwie fotki z Tarchomina, czyli kontynuacja cyklu "jesienny smuteczeg":
Tarchomin 1 © putin
Tarchomin 2 © putin
Ogólnie dzionek fascynujący jak pasztet kaliski, jak mielonka z puszki, jak sparciały worek pełen nadgniłych kartofli.
Smacznego! :P
Dla ubogacenia wpisu dwie fotki z Tarchomina, czyli kontynuacja cyklu "jesienny smuteczeg":
Tarchomin 1 © putin
Tarchomin 2 © putin
Ogólnie dzionek fascynujący jak pasztet kaliski, jak mielonka z puszki, jak sparciały worek pełen nadgniłych kartofli.
Smacznego! :P
- DST 48.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 listopada 2017
Folię to ty szanuj!
Dzisiaj było z małymi przygodami. Jadę ja sobie dziarsko ulicą Grójecką, kiedy na moim przednim błotniku osiadła fruwająca na wietrze foliowa torebka. No wiecie, taka, co to się w niej pomidory w Biedrze (wersja dla Morsa: w PoloMarkecie) waży. A ja zamiast zatrzymać się i ją zdjąć, to ją odkopałem nogą. A ta wredna przyczepiła się z tyłu roweru i wkręciła się w te małe kółeczka od przerzutki. Musiałem się zatrzymać, bo po prostu nie mogłem dalej pedałować i z dziesięć minut mi to zajęło, zanim ją całkowicie wyskubałem i łańcuch znów chodził swobodnie. A jak sobie przy tym ręce smarem ujebałem, to lepiej nie mówić. Dlatego teraz już wiem, że te foliowe reklamóweczki nie mogą być tak po chamsku odkopywane per noga, trzeba je szanować. "Folię to ty szanuj!" - oto moje nowe motto.
No a teraz fotka z Mokotowa, ulica Wołoska, dawniej Komarowa. Patronem był niejaki Władimir Komarow, ruski kosmonauta, a ludzie i tak podobno myśleli, że to od komarów. A fotka jak to fotka, typowy jesienny smuteczeg:
Mokotowski smuteczeg © putin
Patrzę na to zdjęcie i chyba przestanę hostować foty na photo.bikestats.eu, bo jest tam jakiś zasrany algorytm, który automatycznie rozjaśnia zdjęcia i ja wgrywam zdjęcie ładnie obrobione i dopieszczone, a otrzymuję jakiś szajs z przepalonym niebem. W oryginale niebo było brzydkie i szare, bo i dzień był taki, ale nie było do kurwy nędzy białe i wypalone! No to musiałem z siebie wyrzucić :)
A tu druga fotka:
Idzie zima, rady na to ni ma © putin
Cóż, zimno było, znów trzeba było założyć czapkę. Nie cierpię nosić czapek, bo w każdej wyglądam debilnie, jak jakiś koszałek-opałek, ale jak mus to mus - raz nie założyłem, jak piździło w październiku, to potem mnie lewe ucho bolało. Zdrowie jednak ważniejsze, niż wygląd.
I tyle na dziś. Dystans ukręcony uczciwy. Tylko ta folia...
No a teraz fotka z Mokotowa, ulica Wołoska, dawniej Komarowa. Patronem był niejaki Władimir Komarow, ruski kosmonauta, a ludzie i tak podobno myśleli, że to od komarów. A fotka jak to fotka, typowy jesienny smuteczeg:
Mokotowski smuteczeg © putin
Patrzę na to zdjęcie i chyba przestanę hostować foty na photo.bikestats.eu, bo jest tam jakiś zasrany algorytm, który automatycznie rozjaśnia zdjęcia i ja wgrywam zdjęcie ładnie obrobione i dopieszczone, a otrzymuję jakiś szajs z przepalonym niebem. W oryginale niebo było brzydkie i szare, bo i dzień był taki, ale nie było do kurwy nędzy białe i wypalone! No to musiałem z siebie wyrzucić :)
A tu druga fotka:
Idzie zima, rady na to ni ma © putin
Cóż, zimno było, znów trzeba było założyć czapkę. Nie cierpię nosić czapek, bo w każdej wyglądam debilnie, jak jakiś koszałek-opałek, ale jak mus to mus - raz nie założyłem, jak piździło w październiku, to potem mnie lewe ucho bolało. Zdrowie jednak ważniejsze, niż wygląd.
I tyle na dziś. Dystans ukręcony uczciwy. Tylko ta folia...
- DST 58.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 listopada 2017
Siłą woli
30 km przejechane w ciągu dnia. Dodatkowe 20 dokręcone siłą woli - z entuzjazmem aktora porno, któremu na potrzeby filmu kazali odbyć stosunek z nieaktrakcyjną niewiastą. Ale dokręcone, do statystyk można dopisać. Czasami warto ćwiczyć siłę woli.
A dzień taki:
Bielańska DDR-ka © putin
Depresyjne bloczki © putin
To moja dzielica Bielany, taka piękna.
Ogólnie chodzę dzisiaj przygaszony i na wkurwie. Nie, nic się złego nie stało, po prostu "biomet niekorzystny", jak to fachowo mówią.
A zatem czas skończyć wpis i otworzyć browara :) Zdrówko!
A dzień taki:
Bielańska DDR-ka © putin
Depresyjne bloczki © putin
To moja dzielica Bielany, taka piękna.
Ogólnie chodzę dzisiaj przygaszony i na wkurwie. Nie, nic się złego nie stało, po prostu "biomet niekorzystny", jak to fachowo mówią.
A zatem czas skończyć wpis i otworzyć browara :) Zdrówko!
- DST 50.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 listopada 2017
Jes lystopad, ni mo lypy
Bądźmy szczerzy, żem się nie wbił w lystopad jak pitbull w kurnik, ale lypy tyż ni mo, jakeś tam kilometry robię. Dzisiej żem 59 ukręcił ji to jes całkem spoko wynik, bynajmnij dla mni.
Się nic dzisiej ciekawego nie zadziało, ot se bez Wawę jeździłem, to się rozpisywać nie będę, bo po co, wrzucę se za to fotkę z ulycy Kasprowicza na Bilanach:
Wawa, ulyca Kasprowicza © putin
Pod tym zilonym pasem jadzie se metro, jakby to kogóś jinteresowało.
No ji w sumie to tyle, na dzisiej wystarczy :)
Się nic dzisiej ciekawego nie zadziało, ot se bez Wawę jeździłem, to się rozpisywać nie będę, bo po co, wrzucę se za to fotkę z ulycy Kasprowicza na Bilanach:
Wawa, ulyca Kasprowicza © putin
Pod tym zilonym pasem jadzie se metro, jakby to kogóś jinteresowało.
No ji w sumie to tyle, na dzisiej wystarczy :)
- DST 59.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 listopada 2017
Niedzielna stówcyna
Dzisiaj nie mam nic ciekawego do napisania, więc w ramach zapełniania wpisu treścią zarzucę was zdjęciami. Mógłbym co prawda wykreować wpis w rodzaju "Trasa: Warszawa - Jabłonna - Legionowo - bla bla bla, jazda w tlenie", ale nie oszukujmy się, że kogoś takie wpisy obchodzą, więc sobie darujmy :P A na nic lepszego mnie obecnie nie stać, albowiem boli mnie łeb ;)
A więc najpierw fotki z Warszawy, gdzie robię całkiem solidną rundkę.
1. Bielany, osiedle Wrzeciono
2. Most Północny i ładna DDR-ka
3. Nowodwory - blokowisko na peryferiach
Wrzeciono, bloczki © putin
Most Północny © putin
Nowodwory - blokowisko na peryferiach © putin
Teraz czas na Legionowo - jedną z podwarszawskich sypialni:
1. Kwiat polskiej myśli architektonicznej
2. Lokalne mądrości życiowe
3. Bloki, bo jakże mogloby ich zabraknąć?
Legionowo, gargamel © putin
Legionowo, mądrości życiowe © putin
Legionowo, bloczki © putin
Za Legionowem trulam się w stronę Zalewu Zegrzyńskiego. A jak jest Zalew Zegrzyński, to jest i Zegrze. Co my tu mamy?
1. Zabudowa typowo polska plus akcent kibicowski
2. Jest i zalew :)
Zegrze © putin
Zalew de Zegrze © putin
Za Zegrzew melduję się w Serocku, gdzie jako miłośnik zdrowej diety robię postój na tradycyjną pizzę i browara. Potem odbijam na Nasielsk, focąc po drodze mazowiecki landszafcik i jakąś dróżkę (oczywiście z niej nie korzystam, asfalt to asfalt!):
Droga pod Nasielskiem © putin
Dalej przetaczam się przez Nasielsk i kończę na stacji kolejowej Świercze (puryści kolejowi oczywiście poprawią, że to nie stacja, tylko przystanek kolejowy). Jest już ciemno, temperatura mocno się obniża, wymarzam na peronie. Jednak trzeba brać to pod uwagę i wozić więcej ciuchów ze sobą...
Na liczniku mam 91 km przebiegu, po powrocie pociągiem do Wawy dokręcam do stówcyny.
I tyle na dzisiaj, sam nie wiem po co tyle fotek narobiłem, ale skoro już narobiłem, to wrzucam, a co :)
A więc najpierw fotki z Warszawy, gdzie robię całkiem solidną rundkę.
1. Bielany, osiedle Wrzeciono
2. Most Północny i ładna DDR-ka
3. Nowodwory - blokowisko na peryferiach
Wrzeciono, bloczki © putin
Most Północny © putin
Nowodwory - blokowisko na peryferiach © putin
Teraz czas na Legionowo - jedną z podwarszawskich sypialni:
1. Kwiat polskiej myśli architektonicznej
2. Lokalne mądrości życiowe
3. Bloki, bo jakże mogloby ich zabraknąć?
Legionowo, gargamel © putin
Legionowo, mądrości życiowe © putin
Legionowo, bloczki © putin
Za Legionowem trulam się w stronę Zalewu Zegrzyńskiego. A jak jest Zalew Zegrzyński, to jest i Zegrze. Co my tu mamy?
1. Zabudowa typowo polska plus akcent kibicowski
2. Jest i zalew :)
Zegrze © putin
Zalew de Zegrze © putin
Za Zegrzew melduję się w Serocku, gdzie jako miłośnik zdrowej diety robię postój na tradycyjną pizzę i browara. Potem odbijam na Nasielsk, focąc po drodze mazowiecki landszafcik i jakąś dróżkę (oczywiście z niej nie korzystam, asfalt to asfalt!):
Droga pod Nasielskiem © putin
Dalej przetaczam się przez Nasielsk i kończę na stacji kolejowej Świercze (puryści kolejowi oczywiście poprawią, że to nie stacja, tylko przystanek kolejowy). Jest już ciemno, temperatura mocno się obniża, wymarzam na peronie. Jednak trzeba brać to pod uwagę i wozić więcej ciuchów ze sobą...
Na liczniku mam 91 km przebiegu, po powrocie pociągiem do Wawy dokręcam do stówcyny.
I tyle na dzisiaj, sam nie wiem po co tyle fotek narobiłem, ale skoro już narobiłem, to wrzucam, a co :)
- DST 101.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 listopada 2017
Ziemia radomska esencją polskości
W sobotę pogoda dopisała, czas na jeżdzenie był, cel był jeden - zaliczyć 5 brakujących gmin na południe od Radomia i zrobić stówcynę. Cel oczywiście zrealizowany :)
Muszę wam powiedzieć, że ziemia radomska i sąsiadująca z nią ziemia kielecka to esencja polskości w najczystszym wydaniu. Serce Polski bije nie w szklanych wieżowcach i korporacjach Warszawy, nie w dusznym i zapatrzonym siebie Krakowie, a już na pewno nie w Gdańsku i Szczecinie, gdzie ludność wskutek różnych zawirowań dziejów i obcych wpływów kulturowych (oczywiście szkodliwych!) jest nie tyle polska sercem i duszą, co polskojęzyczna :P Otóż serce Polski bije na ziemi radomskiej i kieleckiej (jeszcze Lubelszczyznę i Podkarpacie dołączyć do tej listy) i nawet ciężko opisać słowami, dlaczego tak jest - to trzeba poczuć. Jak pojeździcie rowerem przez te tereny, to gwatantuję wam, że poczujecie ten polski autentyzm :)
Telepię się pociągiem z Warszawy aż pod prawie Skarżysko, wysiadam na wiejskiej stacyjce o wdzięcznej nazwie Jastrząb, ruszam. Sama podróż pociągiem trwa długo, bo między Warszawą a Radomiem tory zdezelowane - to też esencja polskości, bo jak wiadomo polskość ma różne oblicza, a Ktoś Bardzo Ważny stwierdził, że przyszłością Radomia nie jest kolej, lecz podróże lotnicze. Ale o tym będzie później.
A jak ruszam, to są i polskie wioski:
Ziemia Radomska 1 © putin
Ziemia Radomska 2 © putin
Typowe "ulicówki", uwielbiam je, serio. Tu czuję się po prostu dobrze, podczas gdy wśród poniemieckich skorup gdzieś na zachodzie czuję się nieco gorzej.
Są jeszcze wiatraki. Wyglądają nawet ładnie, ale jakoś nie fascynuje mnie ta forma produkcji energii, czekam na pierwszą w Polsce elektornię jądrową, która powinna była powstać już dawno. Każde szanujące się państwo ma elektrownię jądrową i Polska też powinna.
Wiatraki 1 © putin
Wiatraki 2 © putin
W końcu jest miasteczo Iłża. Dla przyzwoitości focę rynek wraz z wieżą zamkową, a dwa pozostałe zdjęcia to też esencja polskości, architektoniczna i estetyczna. Bo polskość nie jest grzeczna i uładzona, polskość kocha kolory i ma fantazję :)
Iłża, rynek © putin
Iłża, interesująca architektura © putin
Iłża, żar tropików © putin
I możecie się śmiać, że brzydkie, że przaśne, ale jest to w jakimś sensie nasze, autentyczne. W ugrzecznionych miasteczkach w Europie Zach. brakuje mi takich klimatów. Spokojnie, one dotrą i tam, tylko szyldy będą po arabaku :P
A ja z Iłży ruszam na Radom, fotografując po drodze przystanek skąpany w promieniach zachodzącego słońca i okraszony kibicowskimi inskrypcjami (które niektórzy nazywają bohomazami, odmawiając im szlachetnego miana inskrypcji, zupełnie niesłusznie):
Jestem sobie małym żółtym przystankiem © putin
W końcu dotaczam się na obrzeża Radomia, a tam efekt marzeń i ambicji lokalnych kacyków, słynne radomskie lotnisko. Puste i zamknięte na głucho, bo nikt już stamtąd nie lata. Ambicje lokalnych notabli to też esencja polskości, kiedyś doprowadziły nawet do rozbiorów. Dlatego ja nie cenię sobie demokracji, jestem zwolennikiem autorytaryzmu, lokalnych kacyków trzeba okiełznać i trzymać w ryzach, bo nadmiar tzw. samorządowości prowadzi do tego, co widać na obrazku:
Jestem sobie małym smutym lotniskiem © putin
Ja jednak widzę w tym miejscu potencjał i czuję, że radomskie lotnisko ma przed sobą świetlaną przyszłość. Powoli, niepostrzeżenie, ewolucyjnie będzie się ono rozrastać (w odróżnieniu od nowego lotniska w Berlinie, którego Niemcy nie są w stanie oddać do użytkui które zarośnie krzakami), aż stanie się potężnym międzykontynentalnym hubem transportowym, a potem terminalem międzygalaktycznym. W międzyczasie Radomskie Zakłady Zbrojeniowe im. Lorda Vadera (żołnierza wyklętego przez galaktyczny salon) staną się zapleczem produkcyjnym dla budowy Gwiazdy Śmierci, za pomocą której Galaktyczny Imperator Nadprezes Jarosław Kaczyński zniszczy wrógów naszej Ojczyzny. Nawet Ryży z Kaszub wobec potęgi Gwiazdy Śmierci wyjdzie ze swojej brukselskiej kryjówki, ukorzy się przed Galaktycznym Imperatorem Nadprezesem Jarosławem Kaczyńskim i złoży mu hołd. Tak będzie, zobaczycie.
Tak więc odwiedziłem miejsce z potencjałem na przyszłość :P
A ja sobie jadę dalej, zwiedzając różne podradomskie wioski (już w ciemnościach) i w końcu wsiadam do pociągu na stacji Dobieszyn.
Nie, w tym miejscu nie będzie dramatycznych opisów podróży pociągiem, albowiem nic ciekawego się nie stało. A zatem kończę ten dlugaśny wpis.
Dzień spoko, zdecydowanie na plus. Chwała prawdziwej polskości!
Muszę wam powiedzieć, że ziemia radomska i sąsiadująca z nią ziemia kielecka to esencja polskości w najczystszym wydaniu. Serce Polski bije nie w szklanych wieżowcach i korporacjach Warszawy, nie w dusznym i zapatrzonym siebie Krakowie, a już na pewno nie w Gdańsku i Szczecinie, gdzie ludność wskutek różnych zawirowań dziejów i obcych wpływów kulturowych (oczywiście szkodliwych!) jest nie tyle polska sercem i duszą, co polskojęzyczna :P Otóż serce Polski bije na ziemi radomskiej i kieleckiej (jeszcze Lubelszczyznę i Podkarpacie dołączyć do tej listy) i nawet ciężko opisać słowami, dlaczego tak jest - to trzeba poczuć. Jak pojeździcie rowerem przez te tereny, to gwatantuję wam, że poczujecie ten polski autentyzm :)
Telepię się pociągiem z Warszawy aż pod prawie Skarżysko, wysiadam na wiejskiej stacyjce o wdzięcznej nazwie Jastrząb, ruszam. Sama podróż pociągiem trwa długo, bo między Warszawą a Radomiem tory zdezelowane - to też esencja polskości, bo jak wiadomo polskość ma różne oblicza, a Ktoś Bardzo Ważny stwierdził, że przyszłością Radomia nie jest kolej, lecz podróże lotnicze. Ale o tym będzie później.
A jak ruszam, to są i polskie wioski:
Ziemia Radomska 1 © putin
Ziemia Radomska 2 © putin
Typowe "ulicówki", uwielbiam je, serio. Tu czuję się po prostu dobrze, podczas gdy wśród poniemieckich skorup gdzieś na zachodzie czuję się nieco gorzej.
Są jeszcze wiatraki. Wyglądają nawet ładnie, ale jakoś nie fascynuje mnie ta forma produkcji energii, czekam na pierwszą w Polsce elektornię jądrową, która powinna była powstać już dawno. Każde szanujące się państwo ma elektrownię jądrową i Polska też powinna.
Wiatraki 1 © putin
Wiatraki 2 © putin
W końcu jest miasteczo Iłża. Dla przyzwoitości focę rynek wraz z wieżą zamkową, a dwa pozostałe zdjęcia to też esencja polskości, architektoniczna i estetyczna. Bo polskość nie jest grzeczna i uładzona, polskość kocha kolory i ma fantazję :)
Iłża, rynek © putin
Iłża, interesująca architektura © putin
Iłża, żar tropików © putin
I możecie się śmiać, że brzydkie, że przaśne, ale jest to w jakimś sensie nasze, autentyczne. W ugrzecznionych miasteczkach w Europie Zach. brakuje mi takich klimatów. Spokojnie, one dotrą i tam, tylko szyldy będą po arabaku :P
A ja z Iłży ruszam na Radom, fotografując po drodze przystanek skąpany w promieniach zachodzącego słońca i okraszony kibicowskimi inskrypcjami (które niektórzy nazywają bohomazami, odmawiając im szlachetnego miana inskrypcji, zupełnie niesłusznie):
Jestem sobie małym żółtym przystankiem © putin
W końcu dotaczam się na obrzeża Radomia, a tam efekt marzeń i ambicji lokalnych kacyków, słynne radomskie lotnisko. Puste i zamknięte na głucho, bo nikt już stamtąd nie lata. Ambicje lokalnych notabli to też esencja polskości, kiedyś doprowadziły nawet do rozbiorów. Dlatego ja nie cenię sobie demokracji, jestem zwolennikiem autorytaryzmu, lokalnych kacyków trzeba okiełznać i trzymać w ryzach, bo nadmiar tzw. samorządowości prowadzi do tego, co widać na obrazku:
Jestem sobie małym smutym lotniskiem © putin
Ja jednak widzę w tym miejscu potencjał i czuję, że radomskie lotnisko ma przed sobą świetlaną przyszłość. Powoli, niepostrzeżenie, ewolucyjnie będzie się ono rozrastać (w odróżnieniu od nowego lotniska w Berlinie, którego Niemcy nie są w stanie oddać do użytkui które zarośnie krzakami), aż stanie się potężnym międzykontynentalnym hubem transportowym, a potem terminalem międzygalaktycznym. W międzyczasie Radomskie Zakłady Zbrojeniowe im. Lorda Vadera (żołnierza wyklętego przez galaktyczny salon) staną się zapleczem produkcyjnym dla budowy Gwiazdy Śmierci, za pomocą której Galaktyczny Imperator Nadprezes Jarosław Kaczyński zniszczy wrógów naszej Ojczyzny. Nawet Ryży z Kaszub wobec potęgi Gwiazdy Śmierci wyjdzie ze swojej brukselskiej kryjówki, ukorzy się przed Galaktycznym Imperatorem Nadprezesem Jarosławem Kaczyńskim i złoży mu hołd. Tak będzie, zobaczycie.
Tak więc odwiedziłem miejsce z potencjałem na przyszłość :P
A ja sobie jadę dalej, zwiedzając różne podradomskie wioski (już w ciemnościach) i w końcu wsiadam do pociągu na stacji Dobieszyn.
Nie, w tym miejscu nie będzie dramatycznych opisów podróży pociągiem, albowiem nic ciekawego się nie stało. A zatem kończę ten dlugaśny wpis.
Dzień spoko, zdecydowanie na plus. Chwała prawdziwej polskości!
- DST 116.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 listopada 2017
Icchok Lejb Perec fajną ma ulicę
Niejaki Icchok Lejb Perec nie dość, że zajebiście się nazywał, to jeszcze ma świetną ulicę:
Ulica Icchoka Lejba Pereca © putin
Tu jest wszystko. Jest blok mieszkalny? No jest. Jest stara kamienica? Jest. Są nowoczesne budynki gdzieś tam na końcu? Są. I nawet rozpierdziel jest (tzn. plac budowy). W zasadzie brakuje mi tylko domu jednorodzinnego tzw. gargamela i oczojebnych reklam.
Czemu ten opis? No bądźmy szczerzy, mam z dzisiaj tylko to zdjęcie, to muszę wygenerować tzw. kontent :P
A tak w ogóle to fajny dzień dzisiaj do rowerowania. Nie padało, a to, co napadało wcześniej, w końcu wyschło (na zdjęciu ulica jeszcze mokra, ale potem wyszło nawet trochę słońca i miasto zaczęło schnąć). W dodatku dosyć ciepło, praktycznie zero wiatru... Nic tylko jeździć. A że mi się jedno spotkanie przesunęło z dzisiaj na niedzielę, to sobie pokręciłem uczciwie, robiąc wieczorem solidną dokładkę.
A na koniec jakiś tuptuś z psem pluł się, czy mnie "pasy nie obowiązują". Kochany tuptusiu, mnie ludzkie prawa nie dotyczą, mnie obowiązuje jedynie szariat :P No chyba, że chcę sobie łyknąć, wtedy nie obowiązuje.
Albowiem do praw i obowiązków należy podchodzić elastycznie :)
I tu napisałbym jakieś mądre zakończenie, ale z braku weny nie napiszę. 3mka zatem i do następnego!
Ulica Icchoka Lejba Pereca © putin
Tu jest wszystko. Jest blok mieszkalny? No jest. Jest stara kamienica? Jest. Są nowoczesne budynki gdzieś tam na końcu? Są. I nawet rozpierdziel jest (tzn. plac budowy). W zasadzie brakuje mi tylko domu jednorodzinnego tzw. gargamela i oczojebnych reklam.
Czemu ten opis? No bądźmy szczerzy, mam z dzisiaj tylko to zdjęcie, to muszę wygenerować tzw. kontent :P
A tak w ogóle to fajny dzień dzisiaj do rowerowania. Nie padało, a to, co napadało wcześniej, w końcu wyschło (na zdjęciu ulica jeszcze mokra, ale potem wyszło nawet trochę słońca i miasto zaczęło schnąć). W dodatku dosyć ciepło, praktycznie zero wiatru... Nic tylko jeździć. A że mi się jedno spotkanie przesunęło z dzisiaj na niedzielę, to sobie pokręciłem uczciwie, robiąc wieczorem solidną dokładkę.
A na koniec jakiś tuptuś z psem pluł się, czy mnie "pasy nie obowiązują". Kochany tuptusiu, mnie ludzkie prawa nie dotyczą, mnie obowiązuje jedynie szariat :P No chyba, że chcę sobie łyknąć, wtedy nie obowiązuje.
Albowiem do praw i obowiązków należy podchodzić elastycznie :)
I tu napisałbym jakieś mądre zakończenie, ale z braku weny nie napiszę. 3mka zatem i do następnego!
- DST 71.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 listopada 2017
Do prawdziwego piękna trzeba dojrzeć
Jako ilustrację dzisiejszego dnia wrzucam zdjęcie z mojej dzielnicy Bielany:
Na Bielanach pięknie © putin
Widać tu piękno, a jest to piękno nienachalne, nieoczywiste, nie narzucające się, takie dla koneserów. Bo do prawdziwego piękna trzeba dojrzeć, wykształcić w sobie pewną wrażliwość wizualną. Jeśli ktoś jej w sobie nie wykształcił, to nie nadaje się do życia w Warszawie, zawsze będzie narzekał :P
Dzień w sumie bez historii. W zasadzie miał być spisany na straty, ale jakimś cudem przestało padać i parę godzin nie padało, więc udało się coś tam ukręcić. Co nie zmienia faktu, że jazda non stop w wilgotnym środowisku jest wkurwiająca. Ale nie ma, że boli, to właśnie taka pogoda odsiewa rowersów od ciotersów ;)
A wy jak tam, dojrzeliście do prawdziwego piękna?
Na Bielanach pięknie © putin
Widać tu piękno, a jest to piękno nienachalne, nieoczywiste, nie narzucające się, takie dla koneserów. Bo do prawdziwego piękna trzeba dojrzeć, wykształcić w sobie pewną wrażliwość wizualną. Jeśli ktoś jej w sobie nie wykształcił, to nie nadaje się do życia w Warszawie, zawsze będzie narzekał :P
Dzień w sumie bez historii. W zasadzie miał być spisany na straty, ale jakimś cudem przestało padać i parę godzin nie padało, więc udało się coś tam ukręcić. Co nie zmienia faktu, że jazda non stop w wilgotnym środowisku jest wkurwiająca. Ale nie ma, że boli, to właśnie taka pogoda odsiewa rowersów od ciotersów ;)
A wy jak tam, dojrzeliście do prawdziwego piękna?
- DST 47.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 listopada 2017
Słabissimo
Słabe wejście w listopadad, niecałe 3 godziny czasu na jeżdżenie (wiadomo, czasem trzeba być grobersem, a nie rowersem), co dało 43 km i ani jednego zdjęcia, bo było ciemno.
Miało być 40 km dla przyzwoitości, ale że w poprzednie 2 dni przejechałem 43, to teraz postanowiłem to powielić. Jak się uda, to dzisia też zrobię 43. A na razie leje, więc może być z tym słabo.
Trudno, kiedyś się nadrobi :)
Miało być 40 km dla przyzwoitości, ale że w poprzednie 2 dni przejechałem 43, to teraz postanowiłem to powielić. Jak się uda, to dzisia też zrobię 43. A na razie leje, więc może być z tym słabo.
Trudno, kiedyś się nadrobi :)
- DST 43.00km
- Sprzęt Krosidło
- Aktywność Jazda na rowerze