Informacje

  • Wszystkie kilometry: 7424.00 km
  • Km w terenie: mało
  • Czas na rowerze: zbyt długi
  • Prędkość średnia: żenująca
  • Przebite dętki: 8
  • Wypity alkohol: za dużo
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy putin.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 7 października 2017

Jaja trzeba chronić, jaja są najważniejsze

Czeka mnie dziś natłok spraw, ale znalazłem trochę czasu na jeżdżenie. Wsiadam o 8 na rower i jadę. Ruszam z Bielan, jadę przez Żoliborz, Śródmieście, Grochów, Starą Pragę i... I pechowy okazał się Targówek, na rzeczonym Targówku w smętnym miejscu tuż koło Cmentarza Bródnowskiego pękła mi sztyca.

No nie powiem, wkurwiłem się, rower z 2500 km przebiegu, a tu takie coś. No nic, z buta do serwisu i mam nową. Tylko znowu czekała mnie ta cała zabawa z optymalnym ustawianiem siodełka, aby było wygodnie i aby chronić jaja. Głowy to nie chronię, jeżdzę bez kasku, ale jaja chronić trzeba, jaja są najważniejsze. I każdy praktycznie facet potwierdzi, że jaja są ważniejsze od głowy, więc nawet nie próbujcie z tym polemizować :)

No nic, skusiłem się na kolejną sztycę amortyzowaną. Jak ta znowu pierdyknie, to koniec, przerzucam się na sztywne, tak sztywne jak Sztywny Pal Azji.

No to jeszcze fotki z pechowej przejażdżki. Najpierw 2 widoki z kładki rowerowej koło Mostu Łazienkowskiego. Nie, nie miałem uświnionego obiektywu, mgła była.

Wisła w Warszawie
Wisła w Warszawie © putin

Widok z Mostu Łazienkowskiego
Widok z Mostu Łazienkowskiego © putin

Kolejne dwie foty to Grochów. Fanatyczny oczywiście. Zapewne w tych blokach wyrastają fanatycy naszej ukochanej drużyny, która ostatnio ciągle przegrywa :P

Grochów Fanatyczny
Grochów Fanatyczny © putin

W-wa GRCHW
W-wa GRCHW © putin

I to tyle. Znowu kiedyś trzeba będzie zrobić długą traskę, żeby zrobić dupotest i jajkotest ustawienia siodełka. Bo jaja trzeba chronić i już.
  • DST 51.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 października 2017

Nasze bloki są zajebiste

To nie jest szkółka niedzielna, to jest Bajkstats, tu się jeździ! A prawda jest taka, że weekend zapowiada się u mnie rowerowo bardzo słabo (z powodu natłoku innych spraw), więc postanowiłem wycisnąć dzień dzisiejszy jak cytrynę. Ale kurde, nie mogę się skupić na napisaniu tej notki, bo przy okazji wykłócam się z jedną laską na fejsie, bo mi pisze, że jestem chamski, ale mimo wszystko próbuję pisać notkę. O, już się uspokoiła, więc OK, kontynuujmy. Zresztą ja chamski? Przecież ja mam dobre serduszko :P

Więc tak - wyszło 70 km. Znalazł się czas, deszcze wreszcie nie padał, to co miałem nie jeździć? Jutro będzie mniej kilosów i pewnie w niedzielę będzie mniej, więc dziś musiało być więcej. Wychyliłem się nawet poza Warszwę, do Stulejówka. Przepraszam, do Sulejówka oczywiście. Ale ogólnie jazda bez historii, bez konfliktów ze spalinersami i tuptusiami. Zresztą jakie konflikty? Przecież ja mam dobre serduszko :P

Ponieważ żyjemy w kulturze obrazkowej, wrzucę 3 foty - jedna wiślana i dwie z Gocławia. Gocław to takie blokowisko, jakby ktoś nie wiedział. Ani szczególnie ładne, ani brzydkie, niczym się nie wyróżnia, jedno z wielu po prostu. To po co fotki? Bo tak.

Wisła i Stadion Narodowy
Wisła i Stadion Narodowy © putin

Gocław, stare bloki
Gocław, stare bloki © putin

Gocław, nowe bloki
Gocław, nowe bloki © putin

A skoro jesteśmy przy blokach, to wrzucam piosenkę o blokach, ponieważ bloki są zajebiste. A ja chcę, abyście mieli kontakt z zajebistymi rzeczami. Przecież mam dobre serduszko :P


  • DST 70.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 października 2017

Pańszczyzna

Dzisiaj nadszedł ten dzień, pierwszy po zakupie nowego roweru, kiedy miałem zero przyjemności z jazdy, a całośc kojarzyła mi się z odrabianiem pańszczyzny. Powodem oczywiście śliczne okoliczności przyrody:

Warszawskie Bielany
Warszawskie Bielany © putin

Trochę zmokłem, trochę zmarzłem, uciułałem przez cały dzień 41 km. Sporo wieczorem, bo już nie padało, ale wody stało tyle na ulicach, że musiałem toczyć się w wolnym tempie, inaczej byłbym cały uświniony mimo pełnych błotników. A na koniec zerwało się jakieś wietrzysko. Tak na dobicie :)

Dobrze, że ten dzień mam już za sobą. Cóż, jak się jest na Bajkstatsie, to nie można być miękką fają, trzeba zacisnąć zęby i jeździć. Nie ma, że boli! :)

Ale o jutrzejszej pogodzie wolę nie myśleć. Choć podobno padać ma mniej.

A w ogóle to do dupy robię te wpisy, ględzę o pogodzie jak stary dziad nieudolnie podrywający steraną życiem kobiecinę w przedziale kolejowym. Czas się ogarnąć :)
  • DST 41.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 października 2017

Taki normalnie nieciekawy wpis

Taka jest sytuacja, że jestem zmęczony i ciężko mi się myśli, więc popełnię nieciekawy wpis. To znaczy napiszę, że przejechałem sobie dzisiaj 57 km po Wawie, nie padało, wiał wiatr. To tyle, teraz możecie ziewać, gdyż wpis zapewnia takie emocje i taką fascynaję, jaką z reguły zapewnia konsumpcja flaków z olejem :P

Ale sobie wrzucę dwie foty ze Służewca, jakiś domek i bloki mieszkalne. Bo lubię bloki, bloki są fajne.

Służewiec 1
Służewiec 1 © putin

Służewiec 2
Służewiec 2 © putin

Zdjęcia nie zapiszą się w annałach fotografii, ale już się z tym pogodziłem.

Taki normalnie dzień bez historii, odfajkowałem.
  • DST 57.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 października 2017

Ratunku, goni mnie skuter :)

Dzisiejszy dzień należy podzielić na dwa etapy - jazdę dzienną (udało się wstrzelić w przerwę w opadach, która mimo wszystko trwała jakieś 4 godziny) oraz dokręcanie późnowieczorne (gdy znów przestało padać).

Aby wprowadzić was w piękny jesienny depresyjny nastrój, załączam dwie fotki - jesienny DDR w Alejach Ujazdowskich oraz prześliczny bloczek na Ochocie:

DDR w Alejach Ujazdowskich
DDR w Alejach Ujazdowskich © putin

Ochota, czar PRL-u
Ochota, czar PRL-u © putin

Mam nadzieję, że już macie nastrój depresyjny, przejdźmu zatem dalej.

Dokręcam ja sobie wieczorem kilometry, bo w końcu jeździ się dla statystyk (proszę ze mną nie polemizować, że jest inaczej), jadę DDR-em, a tu z naprzeciwka (DDR-em, przypomnę) jedzie dziarsko skuter z jakiejś pizzerii czy innej jadłodajni. Zbluzgałem trochę gościa i jadę sobie dalej, a gość coś się drze i zawraca. Dojeżdżam do osiedlowej uliczki, skuter mnie mija, gość coś krzyczy, wyprzedza mnie, zawraca i zatrzymuje się. No to czuję już w powietrzu konfrontację, podjeżdżam, a gość twardo siedzi na motorku, nie zrywa się, nic nie mówi, tylko się na mnie gapi. To tylko rzuciłem z uśmiechem "no co jest" i pojechałem sobie dalej. I teraz nie wiem, czemu zadał sobie trud gonienia mnie - chciał sobie na mnie popatrzeć? Spoko nie ma problemu, można patrzeć :)

I tak ukręciłem w ten piękny dzień 60 km, kiedyś na 60 podobno mówiło się "kopa". Brzydkie słowo, takie że tak się wyrażę "nieekskluzywne" ;)

  • DST 60.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 października 2017

Bida z nyndzą :)

Po wczorajszych szaleństwach trzeba było w końcu pojechać skromniej. Na dzisiejszą bidę z nymdzą składa się 41 km po Warszawie - miało być 40 km, ale uznałem, że 2300 km przebiegu na liczniku jest fajniejsze, niż 2299, więc dokręciłem.

Tak nyndznie, że nawet żadnej foty nie zrobiłem, bo zapomniałem :) Ale jak się wraca do Wawy o 4:20 rano, to tak bywa. Pierwsze kilometry to kilka km z Centralnego w stronę domu, licznikowy termometr wskazywał 5 stopni, a ja za słabo ubrany jak na takie "upały", więc spasowałem i schroniłem się w ciepłym tramwaju (dobrze, że już jeżdzą o tej porze). Reszta "kaemów" sukcesywnie w ciągu dnia.

A na koniec dnia wpadam do jednej dziewczyny, a ona, że nie ma nic do jedzenia. Czujecie? Oj miłości to z tego nie będzie :D Chociaż z drugiej strony chuda jak patyk, a mnie kręcą takie chudziny, więc może jeszcze przemyślę temat - ale ja mam 95 kilo żywej wagi i mnie trzeba karmić :) A nie, że bida z nyndzą również na stole...

Dobra, kończę, bo nie mam weny.
  • DST 41.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 października 2017

Kaszuby i Pomorze - cz. 2

Pojechane całkiem całkiem, 172 km. Start w Bytowie, finisz w Koszalinie, a po drodze m. in. Bałtyk i wylegiwanie się na plaży w Darłowie. Że też nie miałem ze sobą parawanu :D

Uzupełnienie relacji i zdjęcia jutro.

----------

No to uzupełniam.

Startuję w Bytowie i zaczynają się górki. O ile poprzedniego dnia podjazdy nie były upierdliwe, o tyle w Bytowie i okolicy już są. Toczę się krajową drogą na zachód, ruch niewielki (w końcu niedziela rano), robię jakieś 3 fotki:

Przystanek pod Bytowem
Przystanek pod Bytowem © putin

Droga na zachód od Bytowa
Droga na zachód od Bytowa © putin

Okolice Bytowa, jeziorko
Okolice Bytowa, jeziorko © putin

Za wsią Tuchomie odbijam w prawo i jest w dół, górki się kończą. Opuszczam pagórkowate tereny, pojawia się nadmorska nizina, w końcu jadę w kierunku morza. Docieram w okolice Słupska, samego Grodu Biedronia nie zwiedzam, bo już kiedyś byłem. Zamiast tego wbijam się na drogę krajową Gdańsk-Słupsk-Koszalin-Szczecin i jedzie się źle, duży ciągły ruch i hałas. Niestety te tereny mają niewielką sieć dróg asfaltowowych, więc wyboru specjalnie nie mam. Krajobraz płaski jak na Mazowszu, za to jest wszechogarniająca pustka osadnicza. Na Mazowszu, na Podlasiu czy w Wielkopolsce wszędzie dookoła widać jakieś zabudowania, a pod Słupskiem jest tak:

Pustka pod Słupskiem
Pustka pod Słupskiem © putin

Ogólnie całe Pomorze kojarzy mi się z taką pustką osadniczą, opuszczoną i zapomnianą ziemią. Jednak nie ma to jak Mazowsze :)

Coś tam jem przed Sławnem w knajpie, mijam Sławno i odbijam na Darłowo, nad morze. Oto i droga na Darłowo:

Droga na Darłowo
Droga na Darłowo © putin

Wreszcie docieram nad morze i wyleguję się na plaży, co kończy się demobilizacją, spadkiem morale i brakiem chęci dalszej jazdy ;)

Darłowo, plaża
Darłowo, plaża © putin

W końcu zwlekam się i jadę do Koszalina. Na długim odcinku DDR:

Droga rowerowa pod Koszalinem
Droga rowerowa pod Koszalinem © putin

Sam wjazd do Koszalina będę jednak wspominał fatalnie. Najpierw trzeba się przebić przez zalesione wzgórza otaczające miasto (czyli upierdliwy podjazd), potem wjazd na drogę krajową bez pobocza, w fatalnym stanie (muldy) i pełną pędzących na złamanie karku spaliniarzy, w tym TIR-ów. Ogólnie moje spostrzeżenie jest takie, że kierowcy na Ziemiach Odzyskanych jeżdżą źle, niebezpiecznie, z ułańską fantazją. Na wschodzie Polski czuję się pod tym względem bezpieczniej.

Przed samym Koszalinem na osłodę długi zjazd i już jestem w mieście. Zdjęć nie mam, bo już było ciemno. Miasto całkiem spoko.

Jeszcze tylko podróż pociągiem i po 4 rano jestem w Wawie. Nie było tak źle :)

  • DST 172.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 września 2017

Kaszuby - cz. 1

Przejechane dzisiaj 142 km. Bardzo ładna liczba. Kiedyś jeździł na moje osiedle autobus 142. Gdy go zlikwidowali, moje życie stało się uboższe, długo nie mogłem pozbierać się po tym ciosie. W końcu stwierdziłem, że mam w dupie autobusy i będę jeździł rowerem. 

Dłuższa relacja i zdjęcia w poniedziałek, wtedy edytuję wpis. Teraz tylko napomknę, że zacząłem w Tczewie (do Tczewa pociągiem, który oczywiście miał opóźnienie), a skończyłem w Bytowie, po drodze m. in. Starogard Gdański, Skarszewy i Kościerzyna. To tyle na teraz, w poniedziałek uzupełniam.

----------

Dobra, uzupełniam.

Ruszam z Tczewa, do którego docieram pociągiem z zaledwie 50-minutowym opóźnieniem. Brawo kolej :) Początek wycieczki to nieprzyjemna jazda ruchliwą drogą krajową, ale skoro chciałem po drodze zaliczyć Starogard Gdański, to nie miałem specjalnie innej opcji. No nic, trzeba się przemęczyć.

Mijam Starogard bez zatrzymania, odbijam na Skarszewy i tu zaczyna się przyjemna jazda drogą lokalną. A na rynku w Skarszewach dumnie pręży się... Volkswagen ;)

Skarszewy, rynek
Skarszewy, rynek © putin

Na Wikipedii czytamy o Skarszewach m. in. to:

W 1991 r. ostatecznie zamknięto linię kolejową do Starogardu Gdańskiego, podobny los spotkał połączenia do Kościerzyny i Pszczółek (2001-2002 r.). Wszystkie linie kolejowe zostały rozebrane.

Tych likwidatorów linii kolejowych to ja bym chętnie rozebrał i puścił na golasa nawet bez skarpetek. Kaczor, rozlicz ich wreszcie, nie miej litości :P

Za Skarszewami zaczynają się Kaszuby i drogowskazy zawierające oprócz nazw polskich również nazwy w miejscowym narzeczu. Średnio mi się to podoba, ale może tubylcom rzeczywiście jest to niezbędne do szczęścia i żyć bez tego nie mogą? Jednak aby było sprawiedliwie, wprowadźmy takie coś również w Warszawie - stacje metra Jemielyn i Natolyn (obok oficjalnego Imielin i Natolin) to brzmiałoby nawet fajnie :) Ale tak na poważnie, to bez sensu, że ktoś kiedyś na takie dwujęzyczne tablice w Polsce pozwolił (chyba SLD rządziło wtedy) - jak się coś raz wprowadzi, to potem ciężko to zlikwidować. Chyba, że linie kolejowe, te "czecia er-pe" likwidowała szybciej, niż Szyszko drzewa ;)

Tablice w narzeczu kaszubskim
Tablice w narzeczu kaszubskim © putin

W końcu jest Kościerzyna, gdzie pizzą i piwem uzupełniam węglowodany i mikroelementy.

Kościerzyna
Kościerzyna © putin

Trasa ogólnie przyjemna, trochę podjazdów i zjazdów ale łagodnych, bez przegięć. Tę wyższą część Kaszub ominąłem, będzie na później. Tutaj pofałdowania wygladają cały czas mniej więcej tak:

Krajobraz kaszubski
Krajobraz kaszubski © putin

A potem wjeżdżam w strefę, gdzie letnie huragany wyrządziły ogromne szkody w drzewostanie. Pełno drzew połamanych, pełno pogiętych.

Zniszczony las
Zniszczony las © putin

W końcu dojeżdżam do Bytowa, kolejnego miasta ze zlikwidowanymi połączeniami kolejowymi. Tam kończę.

Kaczor i Ziobro, powsadzajcie do łagrów tych, co zniszczyli kolej w Polsce, a macie mój głos dozgonnie. Zresztą po co głos, przecież i tak następnych wyborów podobno nie będzie :D

I tym akcentem kończę.
  • DST 142.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 września 2017

Wielkie miasto uzależnia, jeździsz na własne ryzyko

Dzisiaj skromnie i bez szaleństw, typowa jazda w spalinie (biorąc pod uwagę skład warszawskiego powietrza, modne na BS określenie "jazda w tlenie" byłoby nadużyciem). Dwie czwórki i wystarczy.

Zauważyłem, że ludzie mieszkający w mniejszych miejscowościach zastanawiają się, co to za przyjemność jeździć rowerem po dużym mieście. Cóż, sam też tego nie rozumiem ;) Tak, bywa tak czasem, że człowiek nie rozumie sam siebie, są takie sytuacje. Z jazdą rowerem w warunkach wielkomiejskich jest chyba jak z używkami - jedno i drugie nie ma logicznego sensu, ale silnie uzależnia :) Dlatego zaczynając jeździć rowerem po wielkim mieście, robisz to na własne ryzyko - uzależnienie jest sążniste i ciężko z tym nałogiem potem zerwać.

Jak wielkie miasto, to i wielkomiejska słitfocia musi być:

Warszawskie wieżowce
Warszawskie wieżowce © putin

A wy wolicie do jazdy miasto czy wieś?



  • DST 44.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 września 2017

Łuk Triumfalny czyli "o kurwa, ja pierdolę..."

Nie będę zanudzał was opisem, czemu puściłem się rowerem na zachód od Wawy, zamiast na przykład siedzieć za biurkiem lub cisnąc targety, bo i tak nikogo to nie interesuje, nie oszukujmy się :P Ale jak już się puścilem i wyjechałem jakieś 10 km za miasto, to nagle widzę takie coś:

Łuk Triumfalny
Łuk Triumfalny © putin

Taki wjazd na strzeżone osiedle. Pierwsza moja reakcja: "o kurwa, ja pierdolę...". Wiem, że reakcja mało ambitna i niezbyt wyrafinowana intelektualnie, ale w zetknięciu z wielkością i przepychem tego obiektu poczułem swoją małość i nędzę, dlatego nie byłem w stanie wydusić z siebie czegokolwiek ciekawszego.

Tak dla rzetelności faktograficznej - widok z tego samego miejsca, ale w inną stronę wygląda tak:

Droga
Droga © putin

Dobrze, że chociaż za tą bramą triumfalną jest przepych :P

A dalej mijam sobie cebulowe pole:

Cebulowe pole
Cebulowe pole © putin

Uwielbiam cebulę, cebula kojarzy mi się z polskością i to w najbardzie naturalnym bezpretensjonalnym wydaniu :) Cebula jest fajna, a jak ktoś twierdzi inaczej i mówi, że np. sushi czy guacamole jest lepsze (nie mówiąc już o crème brûlée), to znaczy, że jest laikiem i się nie zna.

I dalsza próbka krajobrazu ziem na zachód od Warszawy:

Mazowsze polne
Mazowsze polne © putin

Cóż, miłośnicy podjazdów nie mają tu czego szukać, muszę ich rozczarować. Bardziej to płaskie, niż moja deska do prasowania.

Tak dojeżdżam sobie do Teresina, mając ponad 50 km na liczniku, Teresin to już blisko Sochaczewa, tak sobie to piszę gwoli rzetelności, bo i tak nie zapamiętacie :P

Do Wawy powrót pociągiem, resztę kilometrów z dzisiejszego dnia kręcę już w Wawie.

Spoko dzień :)

  • DST 70.00km
  • Sprzęt Krosidło
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl